Johaug została we wtorek zawieszona przez Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) w Lozannie na okres 18 miesięcy za stosowanie dopingu. W Norwegii wszyscy jednak litują się nad 29-latką. Szefostwo krajowej federacji werdykt CAS-u uznało z skandaliczny, a nad swoją biegaczką rozłożyło parasol ochronny.
Według portalu VG, Johaug mimo zawieszenia będzie otrzymywać od norweskiej federacji stypendium, którym objęta jest od 2014 roku. I tak co miesiąc na jej konto trafiać będzie po 200 tysięcy koron, czyli około 21,5 tysiąca euro.
Takim obrotem spraw zaskoczeniu są w Finlandii. Prezes tamtejszej federacji, Mika Kulmala, w rozmowie z portalem Yle postawił sprawę jasno: - Nie postąpilibyśmy tak jak Norwegowie. Gdyby nasza zawodniczka albo zawodnik wpadli na dopingu, stypendia byłby zrywane - powiedział.
Johaug jest jednak ulubienicą norweskiej federacji, która pokryła nawet koszta sądowe postępowań 29-latki i wyłożyła na nie 86 tysięcy euro.
ZOBACZ WIDEO Tak Lewandowski zdobył gola. Zobacz skrót Bayern - Bayer [ELEVEN]
Biegaczka wpadła na początku tego roku, gdy w jej organizmie wykryto zakazany clostebol. Johaug tłumaczyła się, że środek pochodził z maści Trofodermin, którą smarowała usta podczas obozu treningowego we wrześniu 2016 roku. Podał jej ją lekarz kadry, a Johaug miała o niczym nie wiedzieć.
Krajowa Komisja Antydopingowa zdyskwalifikowała ją w lutym na okres 13 miesięcy. Tyle, by Norweżka mogła wziąć udział w igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu. Od tej decyzji odwołała się jednak Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS), która zażądała ukarania Johaug co najmniej 16-miesięczną karencją.
We wtorek CAS zwiększył zawieszenie do 18 miesięcy, przez co Johaug nie wystartuje podczas igrzysk olimpijskich w Pjongczangu.