"Gdy my czekamy na odpowiedzi w sprawie Pettera Northuga i Marit Bjoergen, dwie gigantki już się pożegnały" - pisze dziennikarz NRK w tekście opublikowanym na stronie internetowej publicznego norweskiego nadawcy. Chodzi o Kowalczyk i Amerykankę Kikkan Randall, które przez lata jako jedne z nielicznych potrafiły wygrywać z Norweżkami i zdobyły w ten sposób szacunek w kraju swoich rywalek.
Skjerdingstad kieruje pod adresem Kowalczyk wiele ciepłych słów i podkreśla, że choć swoimi wypowiedziami zdarzało się jej drażnić Norwegów, jej zasługi dla biegów narciarskich są niepodważalne.
"Justyna Kowalczyk zaczęła startować w Pucharze Świata mniej więcej w tym samym czasie co Bjoergen, na początku nowego millenium. Przez dłuższy czas nic nie wskazywało na to, że Polka stanie się wielką rywalką Norweżki" - wspomina Skjerdingstad i dodaje, że nasza reprezentantka była znana głównie zagorzałym fanom biegów, do tego raczej z siłowego stylu i narzucania sobie zbyt wysokiego tempa na początku.
Tymczasem biegaczka z Kasiny Wielkiej kończy karierę z pięćdziesięcioma zwycięstwami w Pucharze Świata (więcej ma tylko Bjoergen), czterema triumfami w klasyfikacji generalnej PŚ, czterema wygranymi Tour de Ski i pięcioma medalami Igrzysk Olimpijskich, w tym dwoma złotymi.
ZOBACZ WIDEO Największa różnica między Stochem a innymi? Hannawald: W kluczowych momentach decyduje głowa
"Te sukcesy wystarczają, by umieścić Kowalczyk wśród najwybitniejszych zawodniczek w całej historii dyscypliny. Ona znaczyła jednak dla niej o wiele więcej, niż wskazują na to wykaz osiągnięć. Kowalczyk pod wieloma względami była kobiecym odpowiednikiem Petera Northuga. Narciarką przez wielu kochaną i przez wielu nienawidzoną" - uważa dziennikarz NRK i wyjaśnia, że słowo "wielu" oznacza tu dosłownie miliony osób w Norwegii.
Skjerdingstad przypomina, że w czasie igrzysk w Vancouver Kowalczyk zasugerowała, że głównym powodem powrotu Bjoergen do wielkiego biegania były leki na astmę, a te zarzuty, w połączeniu z dopingową wpadką Polki z początków jej kariery, nie przysporzyły jej w Norwegii sympatyków.
"Nie każdy PR to dobry PR, jednak starcia Kowalczyk z Bjoergen, zarówno na trasach jak i w mediach, z pewnością zwiększył zainteresowanie kobiecymi biegami. I to nie tylko w Norwegii. Gdy rywalizacja była najzagorzalsza, pomiędzy igrzyskami w Vancouver i Soczi, ponad pięć milionów Polaków regularnie zasiadało przed telewizorami. Nigdy wcześniej biegi nie były bardziej obecnie w telewizji i coś takiego może się już nie powtórzyć" - kontynuuje norweski dziennikarz, podkreślając, jak bardzo całemu sportowi pomogła supergwiazda pochodząca z jednego z największych krajów w Europie.
Skjerdingstad ubolewa, że sukcesy Kowalczyk nie doprowadziły do rozwoju biegów narciarskich w Polsce (dla kontrastu podaje przykład Amerykanki Kikkan Randall, która nie ściągała milionów przed telewizory, ale za to doczekała się godnych następczyń), a wraz ze spadkiem formy naszej zawodniczki i kilkoma gorszymi sezonami zainteresowanie dyscypliną i telewizyjna widownia znacząco się zmniejszyły.
Teraz, gdy Polka zdecydowała się zakończyć starty w Pucharze Świata, dziennikarz NRK przekonuje, że nawet jeśli nie wszystko co Kowalczyk mówiła i robiła podobało się w Norwegii, należy docenić jej fenomenalną karierę i wszystko, co zrobiła dla biegów narciarskich.
Autor kończy swój tekst konkluzją, że zarówno Kowalczyk, jak Randall, zasługują na to, by im podziękować i życzyć powodzenia.