Przez ostatnie dwa lata Therese Johaug przymusowo odpoczywała od zawodowego sportu po tym, jak w jej organizmie wykryto zakazany środek dopingujący - clostebol. Przez czas zawieszenia Norweżka nie odpuszczała jednak treningów, co zaprocentowało w pierwszych zawodach po powrocie z karencji.
30-letnia biegaczka narciarska w wielkim stylu wygrała bieg PŚ na 10 km klasykiem kobiet w Kuusamo, pokonując drugą w konkursie Charlottę Kalla o ponad 22 sekundy. Patrząc na końcową klasyfikację Johaug mogła się mocno zdziwić, nie znajdując w niej nazwiska... Justyny Kowalczyk.
- Widziałam, że Justyna bardzo szybko biegała ostatnio w Finlandii. Osiągała świetne wyniki. Walka z Kowalczyk w Pucharze Świata zapowiada się ekscytująco. Muszę na nią mocno uważać - mówiła Johaug w rozmowie z "Dagbladet" jeszcze przed konkursem w Kuusamo.
Kowalczyk w ostatnich tygodniach faktycznie biegała w Finlandii (w ramach Pucharu FiS), jednak uczestniczyła w zawodach tylko dla własnej przyjemności. 23 marca Polka ogłosiła zakończenie kariery, od tego momentu skupiając się na pracy trenerskiej (jest asystentką Aleksandra Wierietielnego). Do Norweżki te wieści jednak nie dotarły.
- Nie rozmawiałam z Kowalczyk od czasu, gdy po raz ostatni rywalizowałyśmy w 2016 roku - zdradziła Johaug, nie ukrywając, że panie nie pałają do siebie sympatią.
ZOBACZ WIDEO Andreas Goldberger docenił Piotra Żyłę. "Skacze na wysokim poziomie"