Problemy zdrowotne Didrika Toensetha zaczęły się w 2013 roku. Podczas mistrzostw świata w Val di Fiemme doznał kontuzji kręgosłupa: przesunął mu się dysk i zaczął uciskać na mięśnie odpowiedzialne za pracę płuc. Przez to nie mógł osiągać dobrych wyników. Męczył się i nie potrafił znaleźć rozwiązania na dolegliwości zdrowotne.
Nieoczekiwanie z pomocą przyszedł emerytowany śpiewak operowy, 79-letni Jan Soedal. - W lecie zeszłego roku nastąpił przełom. Wcześniej zastanawiałem się nad zakończeniem kariery, ale lekarz kadry skontaktował mnie z Janem Soedalem, wieloletnim solistą opery w Oslo. On nauczył mnie techniki oddychania stosowanej przez śpiewaków operowych - powiedział Toenseth w rozmowie z "NRK".
Koledzy początkowo żartowali z jego nietypowej rozgrzewki. Przed każdymi zawodami z szatni Toensetha słychać było operowy śpiew. Kilka miesięcy treningów oddychania sprawiło, że Norweg pozbył się wszystkich problemów, a jego forma wystrzeliła. W lutym w Pjongczangu zdobył złoty medal olimpijski w sztafecie. To jego największy sukces w karierze.
- Śpiewacy operowi muszą mieć opanowaną technikę oddychania do perfekcji. Oni śpiewają bardzo długie frazy i nie używają mikrofonów. Gdy Soedal zaśpiewał arię "Rigoletto" Verdiego, zrozumiałem, o co w tym wszystkim chodzi - dodał Toenseth, który obecnie w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w biegach narciarskich zajmuje trzecie miejsce, a do liderującego Emila Iversena traci 46 "oczek".
ZOBACZ WIDEO Pierwszy taki Dakar w historii. "Będą tylko i wyłącznie wydmy"