[tag=1952]
Andrzej Wawrzyk[/tag] to bez wątpienia jeden z najbardziej znanych i cenionych pięściarzy zawodowych ostatnich lat w Polsce. Nawet pomimo długiego rozbratu z boksem wielu obserwatorów dawało mu większe szanse na zwycięstwo w starciu z Michałem Bołozem.
Na wyobraźnię z pewnością działały wcześniejsze dokonania i rekordy obu pięściarzy. Wawrzyk na zawodowstwie wygrał 33 walki i przegrał jedynie z Aleksandrem Powietkinem. Bołoz wygrał zaledwie 3 walki, doznał 4 porażek i zanotował 2 remisy.
Dodatkowo Wawrzyk zapowiadał, że swój powrót między liny traktuje poważnie. - W moim życiu znów pojawił się sportowy cel. Marzę o starcie w kwalifikacjach olimpijskich. Wiem, że to moja ostatnia szansa. Właśnie po to jest ten powrót. To ma być ostatni przystanek w tej długiej karierze, w której tak naprawdę brakuje tylko jednego - zapowiadał w wywiadzie dla naszego serwisu.
Wawrzyk do walki przygotował się pod okiem cenionego trenera Zbigniewa Rauby. Nie ukrywał, że czuje się świetnie, że przeżywa drugą młodość, że ma za sobą wymagający obóz treningowy i zmienia się jako pięściarz.
ZOBACZ WIDEO: Było klepnięcie? Artur Szpilka skomentował to, co stało się walce Janikowski - Breese
- Jestem zafascynowany metodami trenera. On mnie uczy zupełnie innego stylu bokserskiego. Ja chcę tę wiedzę chłonąć i boksować inaczej niż kiedyś. Trener zwraca dużą uwagę na dostrzeganie ciosów, unikanie ich i przede wszystkim na sprawność fizyczną - wyjaśniał Wawrzyk, ale nie lekceważył swojego przeciwnika.
Były pretendent do tytułu mistrza świata WBA podkreślał, że Bołoz jest twardy, ma bardzo dobre warunki fizyczne i jest wytrzymały na ciosy.
- Jego rekord może nie powala, ale on nie pęka na robocie. Cieszę się, bo właśnie takiego rywala szukaliśmy. Myślę, że Michał jest gościem, który pozwoli mi znaleźć odpowiedź na pytanie, jak prezentuje się moja forma po miesiącach wyczerpujących treningów - tłumaczył Wawrzyk.
Już początek walki pokazał, że w powtarzanym jak mantra stwierdzeniu "rekordy nie walczą" jest wiele prawdy. Bołoz ruszył do przodu i starał się narzucić własne warunki gry. Wawrzyk był z kolei chaotyczny i często korzystał z klinczu.
Były pretendent do tytułu mistrza świata przebudził się nieco w drugiej odsłonie pojedynku, ale w końcówce nadział się na piekielny prawy sierpowy, po którym runął pomiędzy liny. Potrzebna była interwencja lekarza. Wawrzyk długo nie mógł odzyskać świadomości, a na hali dało się wyczuć nerwową atmosferę. Na szczęście doszedł do siebie i pogratulował wygranej swojemu rywalowi.
Zobacz także:
Pudzianowski zapowiedział powrót
Polacy z medalami mistrzostw Europy!