- Niestety nie ma z nami trenera Mariusza Wacha, ponieważ opuścił salę z całą ekipą, co rozumiem, bo czekaliście na mnie bardzo długo, ale ten trener oświadczył, że Władimir Kliczko jest skończony bez Emanuela Stewarda - rozpoczął Kliczko. Przypomnijmy, że Emanuel Steward, który przez ostatnie dziewięć lat trenował Ukraińca, zmarł pod koniec października. - Emanuela Stewarda nie było ze mną na obozie, a nie był jeszcze martwy - przypomniał.
- Zdenerwowało mnie oświadczenie trenera Mariusza - stwierdził, że wycofam się z walki, bo Mariusz Wach jest dla mnie za mocny. Bez Emanuela Stewrda nie miałem mieć wystarczającej pewności siebie, aby wyjść do walki. To nigdy nie wchodziło w grę. Rozumiem, że Emanuela nie ma już z nami i wszystkim nam go brakuje. Ciężko było zdecydować kto będzie stał w narożniku, ale poradziliśmy sobie z tym - wyjaśnił.
Później Kliczko mówił już tylko o walce. - Nie mogę powiedzieć nic złego o Mariuszu, to wojownik, próbował, starał się. Nie było łatwo go znokautować, próbowałem, przyjął mnóstwo ciosów, a jednak ciągle stał - powiedział ukraiński czempion. - Przetrwał 7. i 8. rundę, a uwierzcie mi, że ciosy były mocne, czułem to. Szacunek dla Mariusza, życzę mu wszystkiego najlepszego, a historia braci Kliczko toczy się dalej.
Władimir Kliczko dodał, że nie wie, kto będzie jego kolejnym rywalem.
PO co roztrząsać to co ciężko było nazwać walką, dajmy sobie spokój trzeba o tym jak najszybciej zapomnieć.