Krzysztof Włodarczyk zdoła jeszcze wrócić na szczyt?

PAP / Andrzej Grygiel
PAP / Andrzej Grygiel

Krzysztof Włodarczyk, który marzy o odzyskaniu tytułu mistrza świata, ma duży problem. Przez ostatnie trzy lata stoczył zaledwie trzy walki. Teraz znów miał pecha. Kolejna gala została odwołana. Czy 35-letni pięściarz zdoła jeszcze wrócić na szczyt?

W tym artykule dowiesz się o:

Krzysztof Włodarczyk w latach 2006-07 był mistrzem świata IBF, a w latach 2010-2014 mistrzem świata WBC w wadze junior ciężkiej. Po zdobyciu drugiego z pasów zaliczył aż sześć udanych obron, utrzymując się na bokserskim szczycie.

Sytuacja zmieniła się po walce z Grigorijem Drozdem na gali w Moskwie we wrześniu 2014 roku. Polak był liczony w ósmej rundzie, jednogłośnie przegrał na punkty i w efekcie stracił pas mistrza świata WBC.

- Przegrałem walkę. Teraz trzeba wrócić na salę i ciężko pracować. Zamierzam zakończyć karierę za pięć lat, mając pas mistrza świata. Przez cały ten czas chcę go dzierżyć. Jestem uparty i będę dążył do celu - mówił zdenerwowany Krzysztof Włodarczyk tuż po porażce z Drozdem.

W kolejnych wywiadach bokser nie ukrywał, że na jego postawę wpłynęły wtedy problemy w życiu osobistym. "Diablo" długo nie umiał sobie z nimi poradzić.
We wrześniu minęły już dwa lata od walki, a Włodarczyk ciągle pasa nie odzyskał. Wielką szansę miał w maju 2015 roku, kiedy przygotowywał się do walki rewanżowej z Grigorijem Drozdem. Plany pokrzyżowała mu wówczas choroba.

ZOBACZ WIDEO Sarara idzie po pas FEN, ale zamierza namieszać w boksie!

- Nie miałem siły boksować nawet czterech rund. Wchodziłem na sparing i dosłownie zdychałem jak pies. Miałem gorączkę, która totalnie nie pozwalała mi funkcjonować. Nie miałem siły na nic. Trzymało mnie przez dziesięć dni. Dopiero wtedy mnie puściło. Do walki zostało półtora tygodnia, więc jak miałbym jechać po takiej przerwie? - wyjaśniał Włodarczyk w naszym programie "Sektor Gości".

- Nie pasowało mi to. Nie czułem się pewny siebie. Nie chciałem jechać do Moskwy tylko po wypłatę, bo nie w tym rzecz. Nie chciałem robić z siebie klauna, który tylko walczy o przetrwanie. Nie pojechałem, żeby się nie poniżyć - dodał.

Przez półtora roku od porażki z Drozdem Włodarczyk nie stoczył ani jednej walki. Na ring wrócił dopiero w marcu tego roku. Zapewniał, że problemy rodzinne ma już za sobą.

- Ten czas był mi potrzebny, żeby sobie pewne rzeczy w głowie poukładać. Potrzebowałem go, żeby psychicznie odsunąć się od niepotrzebnych rzeczy, a skoncentrować się na tym, co jest dla mnie priorytetem - podkreślał w rozmowie z WP SportoweFakty.

Na gali w Sosnowcu Włodarczyk łatwo pokonał 39-letniego Rosjanina Walerego Brudowa. W maju na gali w Szczecinie odniósł kolejne zwycięstwo, wygrywając z 39-letnim Niemcem Kaim Kurzawą.

W listopadzie na gali Polsat Boxing Night miał zmierzyć się z bardziej wymagającym rywalem - 34-letnim Nigeryjczykiem Olanrewaju Durodolą. Polak liczył, że w przypadku zwycięstwa stawką kolejnego pojedynku będzie pas mistrza świata. Gala została jednak odwołana i przełożona na początek przyszłego roku.

- Czy jestem zły? Nie jestem zły, tylko wkur..., bo przygotowania szły dosyć fajnie. Miałem już pierwszego sparingpartnera Michała Olasia, który jest wymagającym chłopakiem i zmuszał mnie do fizycznego i mentalnego wysiłku - powiedział Krzysztof Włodarczyk w rozmowie z "Dziennikiem Polskim".

Jego promotor Andrzej Wasilewski nie ukrywał, że "Diablo" ma teraz "wielki problem".

- Krzysiek marnuje kolejne pół roku. Wcześniej często miał swoje kłopoty, a gdy się pozbierał, spotkał go taki pech. Swoją drogą, dostaliśmy ostatnio dwie propozycje, które odrzuciliśmy - zdradził współwłaściciel grupy Sferis KnockOut Promotions na łamach "Przeglądu Sportowego".

- Jedna z nich to wstępne zapytanie z obozu Marco Hucka, druga mniej istotna. Byliśmy już jednak umówieni z Polsatem, uścisnęliśmy sobie ręce z szefem sportu w tej stacji Marianem Kmitą, więc wszystko wskazywało na to, że do tego pojedynku dojdzie. Zaraz po odwołaniu gali w Krakowie napisałem do Hucka jeszcze raz. Nie dostałem odpowiedzi - wyjawił Andrzej Wasilewski.

Dziś wszystko wskazuje na to, że Krzysztof Włodarczyk będzie jednym z bohaterów gali, którą 10 grudnia zorganizują grupy Sferis KnockOut Promotions i Babilon Promotion. Impreza najprawdopodobniej odbędzie się we Wrocławiu. Na razie nie wiadomo, kto może zostać rywalem "Diablo".

Jeszcze większą niewiadomą pozostają to, czy uda mu się spełnić marzenia o odzyskaniu tytułu mistrza świata. W tej chwili Włodarczyk ma na koncie 51 zwycięstw, 1 remis i 3 porażki, a w przeszłości zdobyte dwa pasy mistrzowskie i sześć udanych obron tytułu mistrza świata. Nie czuje się tym spełniony.

- Określenie "były mistrz świata" trochę mnie drażni, ale mam nadzieję, że to tylko kwestia czasu, kiedy się to zmieni. Nie wiem kiedy, ale jestem cierpliwy. Mam bardzo duży niedosyt sportowy i mentalny. Nie pozwala mi on usiąść i powiedzieć sobie "dość". Wydaje mi się, że ze swoich pięciu minut, mam jeszcze jakieś dwie i pół. Będę starał się wykorzystać je tak dobrze, jak tylko to możliwe - zapewniał wiosną w rozmowie z WP SportoweFakty.

- Mam jeszcze wiele do zrobienia i ciągle chcę dużo osiągnąć. Do tego dochodzi kwestia finansowa. Muszę jeszcze zarobić trochę pieniędzy, żeby móc godnie żyć. Jak spełnię się w stu procentach, to odwieszę rękawice na kołek i powiem, że daję sobie spokój - deklaruje.

Komentarze (3)
avatar
Piotr Stankiewicz
16.10.2016
Zgłoś do moderacji
0
4
Odpowiedz
w Polsce był jeden jedyny zawodowy Bokser to Pan GOŁOTA ,który walczył z najlepszymi a w jednej z walk został oszukany i powinien być mistrzem..! długoooooooo nie będzie żadnego, bynajmniej n Czytaj całość
avatar
woj Mirmiła
14.10.2016
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
To rzadki przypadek, aby pięściarz z tak świetnym rekordem 51 zw. 1 rem. 3 por., po 4 latach panowania stracił tytuł i przez kolejne 2 lata nie mógł stoczyć walki o odzyskanie tego tytułu - nie Czytaj całość