Po poniesionej 7 maja 2016 roku porażce z Canelo Alvarezem Amir Khan nie walczył blisko dwa lata. Do ringu wrócił dopiero w sobotę, ale szybko okazało się, że w tym czasie nie zardzewiał, bo na rozprawienie się z Philem Lo Greco potrzebował tylko 39 sekund.
Khan tym samym doskonale odpowiedział rywalowi na jego słowne zaczepki. Gdy w styczniu pięściarze spotkali się na konferencji prasowej, Kanadyjczyk wypomniał rywalowi problemy w życiu osobistym.
- Khan po klęsce z Canelo nie ma dobrej passy. Później stracił żonę - stwierdził wówczas Lo Greco.
W sobotę w Liverpoolu Kanadyjczyk nie miał już wiele do powiedzenia. Khan posłał go na deski po kombinacji lewego haka z prawym podbródkowym.
- Trener mówił mi, żebym nie szukał nokautu, ale po pierwszym ciosie poczułem krew. Dziękuję bogu za to zwycięstwo i dziękuję Liverpoolowi. Ludzie chcieli, żebym wrócił i trochę się denerwowałem, ale wróciłem z przytupem! - stwierdził po walce Khan.
31-latek zamierza odzyskać tytuł mistrza świata w kategorii junior półśredniej, który stracił po wspomnianej porażce z Alvarezem.
- Znów chcę walczyć z najlepszymi i znów chcę być mistrzem świata. W tym roku albo w następnym - zapowiedział Khan.
ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka chwali rywalkę po wygranej na PBN: Mocna szczęka, twarda dziewczyna