W pierwszej walce, 1 grudnia w Los Angeles, sędziowie orzekli remis, a Tyson Fury był dwukrotnie liczony w 12. rundzie. Pas pozostał na biodrach Deontaya Wildera, który jest mistrzem świata federacji WBC od 2015 roku.
Kibice liczyli, że w pierwszej połowie 2019 roku będą świadkami starcia rewanżowego, na które wstępnie zgodzili się Wilder i Fury. Plany te pokrzyżował jednak Bob Arum, który skusił Anglika do podpisania kontraktu z grupą Top Rank, a tym samym z telewizją ESPN.
Zobacz także: Łomaczenko może boksować za darmo
Arum w rozmowie z "Fight Hub TV" wyznał, że w tym roku będzie starał się jak najmocniej wypromować swojego pięściarza, aby zyskał on większą popularność za oceanem. Dzięki temu w 2020 roku rewanż z Wilderem będzie mógł wykręcić świetny wynik sprzedaży PPV. Szef grupy Top Rank liczy na sprzedaż na poziomie nawet 2 milionów dostępów.
Optymizm Aruma dziwi tym bardziej, że grudniowa walka przyniosła jedynie 325 tysięcy sprzedanych PPV, co ma się blado m.in. do dwóch starć Giennadija Gołowkina z Saulem Alavarezem czy pojedynku Manny'ego Pacquiao z Floydem Mayweatherem Jr.
Zobacz także: Chisora z szacunkiem o Usyku
Widler najbliższą walkę stoczy 18 maja, a jego rywalem będzie Dominik Breazeale. Z kolei Fury 15 czerwca w Las Vegas skrzyżuje rękawice z niepokonanym Tomem Schwarzem.
ZOBACZ WIDEO "Klatka po klatce" (highlights): najlepsze akcje z gali KSW 47