Zwycięzca walki w stolicy Łotwy zgarnie nie tylko pasy, ale też awansuje do finału turnieju WBSS. W ćwierćfinałach, które odbyły się w listopadzie ubiegłego roku w Chicago, Polak rozprawił się z Rosjaninem Maksymem Własowem, a Briedis pokonał Niemca Noela Gevora.
Obaj są w podobnym wieku (Głowacki ma 33 lata, Briedis 34), podobny bilans zawodowych walk (31-1 Polaka, 25-1 Łotysza), obaj przegrali tylko raz, na dodatek z tym samym zawodnikiem - Ukraińcem Ołeksandrem Usykiem. Prezentują też bardzo zbliżony poziom sportowy i dlatego ich bezpośrednie starcie może być niezwykle ciekawym widowiskiem.
Na sobotnią walkę z niecierpliwością czeka Artur Szpilka, czołowy polski zawodnik wagi ciężkiej i przyjaciel Głowackiego. Pochodzący z Wieliczki pięściarz podkreśla, że Głowacki i Briedis nigdy "nie pękają" przy robocie, więc kiedy znajdą się w jednym ringu, dadzą znakomitą walkę.
Znawcy boksu mają spory problem ze wskazaniem faworyta sobotniego pojedynku, jednak Szpilka wierzy, że to ręce "Główki" będą w górze po zakończeniu walki. - Ma świetnego trenera Fiodora Łapina, ma też świetny talizman szczęścia w postaci Andrzeja Wawrzyka, który na pewno zadba o to, by Krzysiek chodził zawsze uśmiechnięty. "Główka" ma wszystko, by wygrać - podkreślił Szpilka.
- Wie po co pojechał na Łotwę, starcie o dwa pasy i zapisanie się w historii, więc koniecznie w sobotę wieczorem każdy musi odpalić telewizor i obejrzeć transmisję! - dodał były pretendent do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej.
Sam Szpilka w ringu pojawi się 20 lipca. Na gali w Londynie zmierzy się z Dereckiem Chisorą.
ZOBACZ WIDEO ACA 96: Niesamowity powrót Marcina Helda. Był na deskach, ale wygrał. "Chyba nie walczyłem z nikim, kto bił tak mocno"