Swoją trzecią walkę w zawodowym boksie wygrał Tommy Fury (3-0, 2 KO). Brytyjczyk na gali w Londynie pokonał w pierwszej rundzie Przemysława Biniendę (2-28, 2 KO). Brat słynnego pięściarza, Tysona Fury'ego, od razu rzucił się do ataku i po prawym sierpowym błyskawicznie powalił Polaka.
Binienda był liczony dwukrotnie. Po trzecim szturmowym ataku Fury'ego sędzia przerwał pojedynek. Walka trwała zaledwie 62 sekundy, a 24-latek nie wyprowadził ani jednego ciosu w kierunku Brytyjczyka.
Cała walka Fury - Binienda:
Dla Polaka to 27 porażka z rzędu. Jedyne zwycięstwa osiągał na początku swojej zawodowej kariery. Pod koniec października Binienda walczył na gali Knockout Promotions w Sosnowcu i przegrał z debiutującym Sebastianem Chojeckim.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: skandal podczas biegu. Klepnął dziennikarkę w pośladki
Fury wyraźnie cieszył się z pokonania Polaka. Wskoczył na liny przy narożniku i krzyczał w kierunku kibiców. - Czuję się fantastycznie po powrocie - mówił rozemocjonowany po zwycięstwie. Zachowanie pięściarza jednak wyraźnie nie spodobało się kibicom.
"Tommy Fury skacze na liny i wali w klatkę piersiową po pokonaniu polskiego kierowcy ciężarówki" - taki komentarz przytacza brytyjski "Daily Star". "Żenujące", "gratulacje po pokonaniu pięściarza z bilansem 2-26" - to kolejne nieprzychylne słowa kibiców.
Dla 20-latka to trzecia walka i trzecie zwycięstwo. Wcześniej pokonywał Jevgienijsa Andriejevsa (bilans 10-102) i Calluma Ide'a (0-26).
Czytaj też: Boks. Będzie trzecia walka Wildera z Furym. Mają to zapisane w kontraktach
Czytaj też: Boks. Artur Szpilka znalazł się w plebiscycie "The Ring". Nagrody jednak nie zdobędzie