W mediach powraca głośna sprawa wpadki dopingowej Tysona Fury'ego w 2015 r. Aktualny mistrz świata wagi ciężkiej WBC pięć lat temu tłumaczył, że zjadł dziczyznę od farmera Martina Carefoota i dlatego kontrola antydopingowa wykazała w jego organizmie zakazaną substancję - nandrolon.
Brytyjska Agencja Antydopingowa (UKAD) na dowód otrzymała zeznanie podpisane przez Carefoota, co z pewnością wpłynęło na wymiar kary. Fury ostatecznie został zdyskwalifikowany na dwa lata.
Teraz "Daily Mail' dotarł do rolnika, który twierdzi, że... kłamał w tej sprawie. - Nigdy nie zabijałem dzików. Oni (obóz Fury'ego - przyp. red.) mamili pieniędzmi, których ostatecznie nie dostałem (25 tys. funtów - przyp. red.). Zgodziłem się na podpisanie zeznania, bo myślałem że im pomagam - oświadczył Carefoot.
Inną wersję przedstawił dziennikarzom promotor mistrza świata WBC, Frank Warren. - Co za bzdury! Niech UKAD to sprawdzi. Mamy jednak do czynienia z osobą, która przyznaje się do krzywoprzysięstwa. Czy kłamał wtedy, czy może teraz kłamie? - skomentował.
22 lutego tego roku na gali boksu w Las Vegas 31-letni Fury wygrał przez TKO w siódmej rundzie rewanżową walkę z Deontayem Wilderem, odbierając Amerykaninowi tytuł mistrza świata wagi ciężkiej federacji WBC.
Zobacz:
Boks. Zaskakujący kierunek Tysona Fury'ego. Możliwa walka z Jaiem Opetaią
Boks. John Fury przestrzega Wildera przed rewanżem. "Zapomnij o tym"
ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" #43: hitowe starcie z udziałem Mariana Ziółkowskiego? "Ogłoszenie zostawię organizatorom"