Andrzej Gołota tajemniczo o epidemii koronawirusa. "Coś mi tu nie pasuje"
Nasz były pięściarz nie do końca rozumie sytuację, w jakiej znalazł się świat od kilku tygodni. Ze słów Andrzeja Gołoty można wysnuć wniosek, że epidemia nie jest przypadkowa.
Koronawirus wyjątkowo mocno uderzył w USA. To kraj, w którym jest największa liczba zakażonych (obecnie prawie 1,7 mln) i zmarłych (prawie 100 tys.). W Stanach Zjednoczonych mieszka Andrzej Gołota. Jeden z najlepszych pięściarzy w historii polskiego sportu nie ukrywa, że ma już dość obostrzeń i zakazów.
- Bardzo lubię wychodzić na spacer z moimi psami: Misiem i Presi - powiedział w rozmowie z "Faktem". - Mam w okolicy sporo zieleni. Tylko parki są obecnie zamknięte i nie wszędzie można wejść.
ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" (online). Akop Szostak negocjuje z federacjami. "Propozycji jest dużo. Kwoty są fajne"Ale to nie jedyny problem. - Brakuje mi fryzjera, wszystko pozamykane. Muszę z tym żyć, bo żonie nie dam się obciąć. Przez te zakazy, nie można nigdzie wyjechać, ani pójść na kawę ze znajomymi, tego też mi brakuje - dodał.
Gołota z zainteresowaniem obserwuje wszelkie informacje dotyczące epidemii i... Doszedł do bardzo ciekawych wniosków. Jego zdaniem epidemia jest bardzo dyskusyjna. Dlaczego? - Podejrzana sprawa z tym wirusem. Umierają głównie starzy ludzie, do których państwo dokłada. Tak jakby ktoś chciał się ich pozbyć, bo są bezproduktywni. Coś mi tu nie pasuje - stwierdził.
Czytaj także: Boks. Mariola Gołota pokazała męża. Internauci zwrócili uwagę na jego fryzurę >>