Urodzony w Białymstoku Kamil Szeremeta nie miał łatwego dzieciństwa. Przyznał, że jako nastolatek wychowywała go ulica. W wieku 12 lat zapisał się na treningi bokserskie i wierzył, że to odmieni jego życie. Teraz stoi przed szansą na zdobycie pasa mistrza świata. Rywalem ma być Giennadij Gołowkin, ale niewiadomą jest data pojedynku. Wszystko przez pandemię koronawirusa.
Szeremeta dzięki sportowi odmienił swoje życie. - Obracałem się w takim towarzystwie, którego połowa dzisiaj jest poszukiwana listami gończymi i siedzi gdzieś w Skandynawii albo innych częściach świata. Gdyby nie boks, pewnie popełniałbym te same błędy. Nie miałbym wspaniałej rodziny, a może chowałbym się przed policją. Dziękuję Bogu, bo wierzę, że on tak mną pokierował - powiedział w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego".
Ostatnie udane walki pozwoliły mu zarobić trochę pieniędzy. Przyznaje, że stać go na normalne życie i spełnianie zachcianek. Pieniądze nie są dla niego najważniejsze. Liczy się rodzina, zdrowie, sport i osiąganie sukcesów. Nie ukrywa, że chce dać dzieciom lepsze dzieciństwo niż miał on.
ZOBACZ WIDEO: MMA. Michał Materla ma cel w KSW. "Nie jest to łatwa i krótka droga"
Szeremeta nie jest faworytem walki z Gołowkinem, ale chce zrobić wszystko, by zostać pierwszym w historii Polakiem, który będzie zawodowym bokserskim mistrzem świata wagi średniej.
- Szybkość Gołowkina spada, bo niedługo będzie miał 40 lat. Wiem, że wciąż jest jednak bardzo silny. Trener Fiodor Łapin mówi, że szybkość spada z wiekiem, ale nie siła. George Foreman był 45-latkiem, gdy został mistrzem świata wagi ciężkiej. Bo miał umiejętności i siłę - dodał.
Czytaj także:
Śmierć George'a Floyda. Andrzej Fonfara będzie nosił broń. "Jeśli stawką jest twoje życie, to trzeba jej użyć"
MMA. Joanna Jędrzejczyk zszokowała Anglików. Chodzi o jej słowa o walce z Zhang