"Szczyt głupoty". Wasilewski ostro o walkach Kownackiego z Heleniusem

Robert Helenius zatrzymał niesamowity marsz Adama Kownackiego, dwukrotnie pokonując go przed czasem. Zdaniem Andrzeja Wasilewskiego największy błąd popełnił sztab Polaka. - Kompletnie nie rozumiałem tego zestawienia - mówi promotor boksu zawodowego.

Artur Mazur
Artur Mazur
Andrzej Wasilewski PAP / Marcin Obara / Na zdjęciu: Andrzej Wasilewski
Dla niepokonanego Adama Kownackiego walki z Finem miały być przepustką do starć o wielkie trofea zawodowego boksu. Miały, ale "Nordycki Koszmar" dwukrotnie ograbił Polaka z marzeń. Po raz pierwszy zrobił to w marcu 2020 roku, kiedy to sensacyjnie posłał Kownackiego na deski. W rewanżu, który odbył się w miniony weekend w Las Vegas, "Baby Face" również był bez szans i ponownie przegrał przed czasem. O starciach Polaka z Finem rozmawiamy z Andrzejem Wasilewskim, czołowym promotorem zawodowego boksu w Polsce.

Artur Mazur, WP SportoweFakty: "Mam nadzieję, że Adam Kownacki odłożył kasę i zakończy karierę". To pana tweet po sobotniej walce. Nie uważa pan, że był za mocny?

Andrzej Wasilewski: Absolutnie nie! Napisałem to z całym szacunkiem i życzliwością w stosunku do Kownackiego. Od lat oglądam walki bokserskie, siedząc tuż przy ringu. Wiem, ile zdrowia zostawiają w nim pięściarze. Musimy też wziąć pod uwagę specyficzny styl Adama. On rywalizuje w wadze ciężkiej i przyjmuje potężne uderzenia. Ma wielkie serce do walki, twardą głowę, ale to nie jest tak, że ciosy nie odbijają się na jego zdrowiu. W boksie tak już jest, że jeśli zawodnik doszedł do szczytu swoich możliwości i ustawił się finansowo, to powinien zakończyć karierę.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Chalidow dostał z "liścia". Tak zareagował

A czy nie jest tak, że Kownacki stał się ofiarą stylu walki, o którym pan wspomniał?

Trudno to stwierdzić po walkach z Heleniusem. Wydaje mi się, że będziemy mogli powiedzieć dopiero po kolejnych pojedynkach. W ogóle byłem zaskoczony faktem, że Kownacki zgodził się na konfrontacje z Finem. Kompletnie nie rozumiałem tego zestawienia już przed pierwszym starciem.

Dlaczego?

Bo Kownacki był wypromowany w USA, a Helenius był tam zawodnikiem anonimowym. Ale co najważniejsze - bałem się, że Fin okaże się dla Polaka stylistycznym koszmarem. Helenius zawsze potrafił kontrować i - jak to się mówi w żargonie bokserskim - walczyć do tyłu. Kownacki nie walczył z tego typu zawodnikami i stało się to, czego się obawiałem. Jest takie powiedzenie, że styl robi walkę. I to właśnie mogliśmy zaobserwować w Las Vegas. Obawiam się, że na 10 walk z Heleniusem, Kownacki przegrałby wszystkie. Dlatego na pana poprzednie pytanie, odpowiedź poznamy w kolejnych starciach Konwackiego, jeśli takie się odbędą.

Czy w związku z tym Kownacki popełnił błąd, przystępując do rewanżu?

Ta chęć natychmiastowego rewanżu mocno mnie zdziwiła. Jeśli potraktujemy tę sprawę tylko w kategoriach sportowych, to Kownackiemu należy się ogromny szacunek i wielkie brawa za postawę. Ale jeśli spojrzymy na to wszystko pod kątem biznesowym, to można stwierdzić, że to był szczyt głupoty. Sztab Polaka mógł ten rewanż odłożyć w czasie i stoczyć dwa inne pojedynki, albo całkowicie odpuścić pomysł ponownego starcia z Finem.

Helenius zyskał nowe bokserskie życie. Jak to jest możliwe, że ten sam człowiek był masakrowany na sparingach przez Artura Szpilkę?

Na tym polega piękno sztuki bokserskiej. Tego nie da się wytłumaczyć na zasadzie: "skoro Kownacki wygrał ze Szpilką, który masakrował na sparingach Heleniusa, to w starciu Kownacki - Helenius górą będzie ten pierwszy". W boksie jest inaczej. Możemy założyć, że styl walki Kownackiego jest koszmarem dla Szpilki. Ale z drugiej strony podejrzewam, że "Szpila" znokautowałby Heleniusa błyskawicznie. Pod warunkiem oczywiście, że byłby w szczycie swojej formy. Taki jest boks.

Czy biorąc pod uwagę styl walki Kownacki może jeszcze w wadze ciężkiej namieszać? On sam napisał przed rewanżem z Heleniusem, że to walka o "być albo nie być".

Ta walka pokazała, gdzie jest absolutny szczyt możliwości Adama. Uważam, że on dzięki temu, że ma wielkie serce do walki i charakter, osiągnął w boksie bardzo dużo. Pamiętajmy też, że on szanuje kibiców, oni jego i dzięki temu Adam sprzedawał kilka tysięcy biletów. To też ma dla promotorów znaczenie. Ale wydaje mi się, że w tej czołówce dywizji ciężkiej już nie namiesza. Jego sposób boksowania był do pewnego momentu bardzo skuteczny. On przełamywał rywali, zasypywał ich lawiną ciosów i sam potrafił przyjąć. Helenius pokazał, jak zniwelować te atuty i Kownacki był bezradny. Jeśli zdrowie mu pozwoli, to on stoczy jeszcze kilka emocjonujących pojedynków, ale o tytułach chyba musi zapomnieć.

O tytułach wciąż myśli Mateusz Masternak, który wystąpi na gali organizowanej przez pana w Nosalowym Dworze. Ale część kibiców kręci nosem po tym, jak okazał się, że jego rywalem będzie Armend Xhoxhaj.

Bo to nie jest walka, która ma wnieść do umiejętności "Mastera" wiele nowości. On jest już ukształtowanym zawodnikiem, więc nie można traktować tych walk tylko pod kątem szkoleniowym. Boks to też biznes i nie jest żadną tajemnicą, że dziś budujemy "Masterowi" ranking, rekord i czekamy na walkę o mistrzostwo świata. Każdy zawodnik w jego wieku o tym marzy. Staramy się w ramach możliwości i dostępności dostarczyć mu jak najlepszego rywala, ale cel jest jeden. Jeśli ktoś twierdzi, że ta walka nic mu nie da, to nie zna się na zawodowym boksie. Nie da się przejść obojętnie obok tego, co się dzieje w karierze "Mastera".

Co pan ma na myśli?

On zaczął regularnie walczyć. To będzie jego piąta walka w ciągu kilkunastu miesięcy. To perfekcyjna sytuacja. Brak regularności był ogromnym problemem w karierze Artura Szpilki. Bez tego nie da się sięgać po tytuły. Dzięki regularności można wpaść w cykl treningowy. Prawdziwy profesjonalista podtrzymuje formę i nie doprowadza do sytuacji, że waży 20 kg więcej niż limit jego kategorii, bo to jest szczyt amatorstwa. Jest jeszcze inny aspekt. Będąc w formie, można liczyć na to, że na rynku w ostatniej chwili pojawi się ciekawa oferta. To prawda, na najbliższej gali "Master" będzie walczył ze średniakiem, który miał ciekawą karierę amatorską. Ale ta walka ma sens. Z miesiąca na miesiąc widać, że Masternak się pnie w górę w tych rankingach. Mam nadzieję, że po tym pojedynku zacznie pukać do pierwszej piątki kilku rankingów. To jest nasz cel, nasza strategia i taktyka. "Master" jest tego świadomy i zdarzały się przypadki, że walczył poniżej gaż, na które się wcześniej umawialiśmy. On po prostu wie, że celem jest walka o mistrzostwo świata jak najszybciej.

Czy październikowy pojedynek może mu otworzyć drogę do walki o tytuł?

Wydaje mi się, że najbliższym czasie to nie będzie możliwe. W ostatnim czasie o tytuł mistrza świata WBA mógł powalczyć Michał Cieślak. Mogliśmy taką walkę zorganizować, ale Michał cały czas ma problemy ze swoimi doradcami i kilkoma kontraktami promotorskimi. Czas "Mastera" się zbliża, ale w boksie nie da się wszystkiego zaplanować od A do Z.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×