Potężnym skandalem zakończyła się sobotnia (2.03) walka na gali Kapeo Rocky Boxing Night w Koszalinie. Debiutujący w boksie Marcin Sianos (na co dzień specjalizujący się w MMA) zmierzył się z Arturem Bizewskim.
Faworytem był Bizewski, ale to Sianos przeważał w ringu. Wygrał pierwszą rundę, w drugiej także był lepszy, ale nagle stało się coś nieoczekiwanego. Wszedł w nogi rywala, obalił go, a następnie uderzył dwukrotnie łokciem. Decyzja sędziów mogła być tylko jedna: zwycięstwo Bizewskiego przez dyskwalifikację.
Po faulu Sianosa wybuchła potężna awantura, ochroniarze mieli pełne ręce roboty. Sympatycy Bizewskiego chcieli wtargnąć na ring, żeby "wymierzyć sprawiedliwość".
ZOBACZ WIDEO: "Cudowna dziewczyna". Tymi zdjęciami Brodnicka zachwyciła
Na Sianosa spadła w sieci potężna krytyka. Odniósł się do niej w wywiadzie z FightsportPL, ale... zrobił to w zaskakującym tonie. Tych, którzy pisali o nim negatywne komentarze, nazwał "nierobami" i "darmozjadami".
- Byłem jak najbardziej negatywnym bohaterem tej gali, ale tylko dla osób, które nigdy nie trenowały, ani nigdy nie walczyły. Wszyscy, którzy wylali na mnie szambo i ten cały hejt, to są nieroby, nieudacznicy, darmozjady, którzy siedzą w chałupach i nic nie robią. Napiszą negatywny komentarz i tym sobie podnoszą dopaminę - wypalił Sianos w wywiadzie dla FightsportPL.
Jego wypowiedź skomentował Patryk Prokulski, dziennikarz TVP Sport.
"Takie zachowania i wypowiedzi utrwalają stereotypy o zawodnikach sportów walki, którzy według części społeczeństwa są troglodytami pozbawionymi wyobraźni i procesów myślowych. Sianos robi w tym momencie antyreklamę kolegom i koleżankom z maty, których pewnie szanuje. W przeciwieństwie do nas - nierobów, nieudaczników i hejterów" - napisał na portalu X Patryk Prokulski.
Przypomnijmy, że zdyskwalifikowany bokser w niedzielę zamieścił w mediach społecznościowych przeprosiny. "Nie ma na to żadnego wytłumaczenia, jest to karygodne i należała mi się ewidentnie dyskwalifikacja (...) Sam sobie nie jestem w stanie wytłumaczyć swojego wczorajszego zachowania" - napisał Sianos w oświadczeniu na Facebooku (więcej TUTAJ>>).
W wywiadzie dla FightsportPL dodał, że w dniu walki w Koszalinie czuł się kiepsko.
- Od samego rana do wieczora bolała mnie głowa. Z tyłu głowy miałem, że tej walki nie udźwignę. Gdzieś za bardzo podpaliłem się, zresztą to było widać (...) Zaczął się do mnie kleić, a ja delikatnie się obniżyłem, obaliłem go i tutaj poszedł już "automat", jakaś pamięć mięśniowa. Po prostu wyglądało to z boku, jakby mi wyłączono myślenie - tak wytłumaczył swoje zachowanie.
Zawodnikowi z Kołobrzegu grozi długie, być może nawet dożywotnie, zawieszenie. Jego sprawą zajmie się komisja dyscyplinarna Polskiej Unii Boksu.
Skandal podczas starcia Artur Bizewski - Marcin Sianos
— Polsat Sport (@polsatsport) March 2, 2024
"Zapomniał, że to nie jest MMA" pic.twitter.com/cLgzrCEHT3
Czytaj także: Potężny skandal na gali boksu zawodowego w Polsce