W środę 22 maja pojawiła się informacja o śmierci Nicka Mazurka. Przekazał ją Przemek Garczarczyk, dziennikarz, który od lat zajmuje się boksem. 29-letni pięściarz zmarł w Stanach Zjednoczonych w Arlington Heights w stanie Illinois.
Nie są znane okoliczności śmierci. Garczarczyk jedynie przekazał w jednym ze wpisów, że Mazurek "zmarł tragicznie".
"Zmarł tragicznie, młody chłopak. NIGDY nie wiemy, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami świata innych ludzi" - przekazał dziennikarz w portalu X.
W przeszłości uchodził za wielki talent. Jego trenerem był Sam Colonna, który wcześniej współpracował z Andrzejem Gołotą. To właśnie do "Andrew" Mazurek był często porównywany.
- Zobaczycie, pewnego dnia będę lepszy od Gołoty! Mam naprawdę olbrzymi potencjał. Za największe swoje atuty uznaję szybkość i cholernie dobry cios prosty - mówił sam Nick w rozmowie z WP SportoweFakty.
Amerykanin polskiego pochodzenia w zawodowym boksie stoczył dziewięć walk i wszystkie wygrał, a aż sześć z nich przed czasem. Wydawało się, że drzwi do wielkiej kariery stoją przed nim otworem.
Z czasem jednak pojawiły się poważne problemy i w 2018 roku zniknął z boksu na dobre. Mazurek padł ofiarą promotora-oszusta, a to pozbawiło go chęci do kontynuowania kariery.
- Oczy mi się otworzyły, jak po ostatniej walce, w lutym 2017 roku poszedłem zrobić podatki. I wyszło, że sam płacę za swoje walki. I to bardzo mało sobie płacę. Sprzedawałem biletów za 5-10 tysięcy dolarów, a za walkę dostawałem... tysiąc pięćset. Dobre, co? Poszedłem do mojego promotora Bobby'ego Hitza, żeby dostać podwyżkę. Nie chciałem nie wiadomo jakiej kasy, nie jestem poje... Chciałem pięć tysięcy. Jak zobaczyłem ten jego uśmieszek, to się odwróciłem i wyszedłem. Od tego czasu nie byłem ani razu na treningu - mówił sześć lat temu w Polsacie Sport.
Nick Mazurek wcześniej pokazywał się z dobrej strony w boksie amatorskim. Stoczył około 50 walk, a największym sukcesem było dwukrotnie wygranie prestiżowego turnieju Golden Gloves. W pewnym momencie zajmował trzecie miejsce w amerykańskim rankingu amatorów w swojej kategorii wagowej.
29-latek był Amerykaninem, choć w jego żyła płynęła polsko-włoska krew. Przed laty tak mówił o swoim pochodzeniu.
- Jestem w połowie Polakiem, a w połowie Włochem, ale słyszałem już, że moje nazwisko brzmi bardzo polsko (śmiech). Wiem, że Polska to piękny kraj o trudnej historii naznaczonej wyniszczającymi wojnami. Ciągle się czegoś dowiaduję o drugiej ojczyźnie.
"Nowy Gołota" wspomina tatę z Polski: głównie siedział w więzieniu >>
Promotor zmorą "następcy Gołoty". "Powiedziałem sobie, że muszę odpocząć od tego gów..." >>