Tyson Fury po kontrowersyjnej porażce z Ołeksandrem Usykiem, nie boi się nadchodzącej walki rewanżowej, która odbędzie się 21 grudnia w Rijadzie. Fury stracił pas WBC oraz niepokonany rekord w maju tego roku, jednak przypomina Usykowi swój doskonały bilans w rewanżach. Brytyjczyk podkreśla, że we wszystkich wcześniejszych rewanżach odnosił zwycięstwa.
Fury ma na swoim koncie cztery walki rewanżowe - dwukrotnie walczył z Johnem McDermottem oraz brał udział w trylogiach z Deontayem Wilderem i Derekiem Chisorą. Wszystkie te walki zakończyły się zwycięstwem Brytyjczyka, który nie pozostawia wątpliwości co do swojego doświadczenia w kolejnych starciach. Z dumą przypomina przed rewanżem z Usykiem:
- W ciągu dwóch dekad nikt nie przetrwał ze mną rewanżu. Wygrałem wszystkie, czy to z McDermottem, Chisorą, czy Wilderem. Każdego znokautowałem lub doprowadziłem do przerwania walki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi i spółka świętowali. Mieli ku temu ważny powód
Fury jasno stawia cel przed nadchodzącą walką: zamierza zakończyć ją przed czasem. W wywiadzie dla "The Sun" mówi wprost: - Idę tam, żeby go znokautować, bo nie sądzę, bym wygrał przez decyzję sędziów, nawet jeśli będę dominować. Dlatego muszę wyciągnąć to z rąk sędziów. Wierzę, że muszę go po prostu wyeliminować.
Z kolei 37-letni Usyk, zdecydował się zrezygnować z pasa IBF, aby móc przystąpić do grudniowej walki rewanżowej z Furym. Jego rywal Daniel Dubois, który przejął pas tymczasowego mistrza, niedawno obronił tytuł, nokautując Anthony’ego Joshuę w swojej pierwszej obronie.
- Jestem gotowy na rock and roll. Nie potrzebuję 12-tygodniowego obozu, boksowałem całe życie. Jestem gotowy dziś wieczorem, jutro, w następny weekend, w niedzielę, poniedziałek, środę - to nie ma znaczenia. Mogę wejść do ringu teraz i zrobić 15 rund - dodał "Gypsy King".