Polityczne układy przeszkodzą Fury'emu?

Tyson Fury obawia się, że może nigdy nie dostać szansy walki o mistrzostwo świata. Niepokonany pięściarz wagi ciężkiej uważa, że na jego przeszkodzie może stanąć polityka, która jest obecna w boksie.

W tym artykule dowiesz się o:

Zwycięzca sobotniego pojedynku ma stać się obowiązkowym pretendentem federacji WBO. Jednak Brytyjczyk uważa, że nawet jeśli pokona Derecka Chisorę, wcale nie musi otrzymać możliwości walki o mistrzowski tytuł, ponieważ polityczne układy mogą powstrzymać go od starcia z niekwestionowanym mistrzem Władimirem Kliczką.
[ad=rectangle]
- Mam 26 lat, w boksie zawodowym jestem od 20 roku życia, a w czołowej dziesiątce znalazłem się po 14 walkach. Myślę, że jak bym miał walczyć o tytuł mistrza świata, już dawno bym o niego walczył - powiedział angielski bokser, który w ostatnim czasie rzadko pojawiał się w ringu, ponieważ aż trzy walki z jego udziałem zostały anulowane lub przełożone. W zeszłym roku miał dwukrotnie zmierzyć się z Davidem Hayem, zaś konfrontacja z Chisorą pierwotnie miała się odbyć w lipcu.

Stawką konfrontacji, która ma być główną atrakcją gali w londyńskiej ExCel Arenie jest pozycja numer 1 w rankingu WBO oraz tytuły mistrza Europy królewskiej dywizji i wakujący pas mistrza Wspólnoty Brytyjskiej. - To obowiązkowa walka, więc kto odniesie zwycięstwo stanie się obowiązkowym pretendentem do tytułu WBO. To znaczy, że Kliczko musi ze mną walczyć lub zrzec się tytułu. Mimo wszystko uważam, że nie dojdzie do tej walki. Złożą mi głupią ofertą, a później powiedzą, że odmówiłem albo powiedzą, że chcą dobrowolnej obrony, bo dopiero co walczyli z obowiązkowym pretendentem do tytułu. I znowu to wszystko się przeciągnie - powiedział Fury w wywiadzie dla Manchester Evening News.

Pochodzący z Wilmslow zawodnik to największa nadzieja wagi ciężkiej na Wyspach. Wielu ekspertów już dziś porównuje go do jego rodaka Lennoxa Lewis, niekwestionowanego przed laty mistrza świata wagi ciężkiej.

Komentarze (0)