Podczas gali w Kazaniu, która odbyła się w zeszłym tygodniu, Rosjanin pokonał 35-letniego "Wikinga" przez techniczny nokaut w 12. rundzie. Zdaniem Ryszarda Wacha stało się tak ze względu na błędy, które podczas przygotowań i samego pojedynku popełnili trenerzy jego syna.
- Wokół Mariusza znaleźli się nieodpowiedni ludzie na odpowiedzialnych miejscach. Żadna osoba z jego otoczenia nie zna się na boksie. To jest team, powiem prawdziwie, bez jaj - powiedział Ryszard Wach w rozmowie z Arturem Gacem z "Dziennika Polskiego".
- Od szóstej rundy nie dało się tego oglądać. Jak można nastawić zawodnika na ciągłą obronę? Trzeba było huknąć na syna, że to nie jest sparing, tylko prawdziwa walka. Jeśli pięściarz przez rok jest ustawiany na obronę i ślamazarne zachowanie, to takie są efekty - dodał ojciec pięściarza.
Zdaniem Ryszarda Wacha jego syn popełnił błąd, decydując się na zakończenie współpracy z Mariuszem Kołodziejem z grupy Global Boxing Promotions.
- Przecież w Stanach Mariusz walczył "do przodu", wygrywał wszystkie walki ofensywnym stylem, opartym na atakach i wchodzeniu w wymiany. Tak powinien walczyć, ponieważ jest wysoki i nic mu nie grozi. Tak go nastawiałem, ale mnie nie słuchał, bo ludzie z teamu mówili co innego, byle zdyskredytować moją osobę. Jestem przeciwny temu całemu teamowi, który mi przypomina "Muppet Show" - ocenił.
- Przy Kołodzieju syn był przyszłym mistrzem, a obecne otoczenie chodzi za nim jak cień, byle tylko coś zarobić. (...) Jeszcze raz spróbuję na niego wpłynąć, żeby obrał właściwą drogę, bo takie boksowanie jest tragedią. Obecni trenerzy należą do drugiej ligi, a Mariuszowi potrzebni są ekstraklasowi fachowcy - zakończył.
Dla Wacha była to dopiero druga porażka w karierze zawodowej. Pierwszej doznał w listopadzie 2012 roku w starciu z Władimirem Kliczko. W dorobku ma też 31 zwycięstw.
Zobacz także: Artur Szpilka zadziwił Amerykanów. "To idiotyzm! Pytali, czy zwariował"