Andrzej Wawrzyk będzie pierwszym rywalem wracającego po kontuzji Deontaya Wildera. W lipcu ubiegłego roku Amerykanin uszkodził rękę podczas wygranej konfrontacji z Chrisem Arreolą. Polak zapewnia, że do jaskini lwa nie wybiera się na pożarcie.
- Nie przyjadę do Alabamy tylko po to, żeby wyjść do ringu. Zjawię się tam po to, by zabrać pas Wilderowi, zostać pierwszym polskim mistrzem świata wagi ciężkiej i posiąść najbardziej prestiżowy z tytułów, czyli trofeum WBC - mówił podczas telekonferencji Wawrzyk.
Pięściarz przekonuje, że o jego formę możemy być spokojni, bowiem przygotowania rozpoczął pod koniec ubiegłego roku.
- O propozycji dowiedziałem się jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia, już wcześniej byłem w świetnej formie. Mamy wystarczająco czasu, by fajnie przygotować się do tego wyzwania. Na sali treningowej pracujemy nad każdym możliwym scenariuszem tej rywalizacji - dodał 29-latek.
Dla Wildera będzie to drugie spotkanie z polskim pięściarzem. W styczniu ubiegłego roku znokautował w 9. rundzie Artura Szpilkę, którego również zobaczymy w akcji w Legacy Arenie. "Szpila" zmierzy się z Dominickiem Breazealem.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 53. Joanna Jędrzejczyk: chciałam skończyć ze sportem, ale nie poddałam się [3/4]