Początek rywalizacji był wymarzony dla Michała Syrowatki. Już w pierwszej rundzie rywal był liczony i wydawało się, że Polak może zanotować błyskawiczny nokaut. Twardy Elmo Traya nie zamierzał się poddać i w drugiej odsłonie był o włos od sprawienia sensacji. Wyraźnie zranił Polaka, ale na szczęście Syrowatka przetrwał kryzys. - Udowodniłem, że mogę przyjąć cios - komentował po pojedynku zwycięzca
W trzeciej odsłonie Syrowatka wrócił do gry w świetnym stylu i ponownie posłał Filipińczyka na matę szczecińskiego ringu. To był moment przełomowy, bo kontrola w rywalizacji należała do ełczanina. Dobre lewe proste, skuteczna praca nóg i ringowy spryt - tym wykazywał się w kolejnych minutach.
W szóstej odsłonie Traya zmagał się z kontuzją łuku brwiowego. Przewaga Syrowatki była bardzo wyraźna, a krew tylko zmobilizowała go do wciśnięcia gazu. W siódmym starciu oglądaliśmy jednostronne bombardowanie, które zakończył sędzia ringowy, ratując azjatę przed nieuchronnym nokautem.
ZOBACZ WIDEO: Mike Mollo oburzony: Oni znowu to robią!