Krzysztof Zimnoch i Mike Mollo spotkali się w ringu po raz drugi. 20 lutego ubiegłego roku Amerykanin sensacyjnie znokautował Polaka w zaledwie 128 sekund. "Bezlitosny" w rewanżu rozpoczął od nieznacznego pressingu, szukał ciosów w klinczu, ale natychmiast sędzia ringowy Ingo Barrabas zwrócił uwagę weteranowi.
W pierwszej rundzie była fizyczna rywalizacja i przepychanki, a mniej czystego boksu. W drugiej rundzie nieśmiało inicjatywę przejął Zimnoch, Mollo był bezzębny, a na dziesięć sekund przed końcem starcia nadział się na mocny lewy sierpowy i padł na deski. 37-latek był mocno zamroczony i w przerwie wyglądał na zbitego. Sam Colonna próbował ostudzić swojego podopiecznego, ale nie do końca zdało to egzamin.
W trzeciej rundzie Polak rozpoczął frontalny atak, zepchnął rywala do narożnika i bombardował kolejnymi mocnymi ciosami. Amerykanin był na granicy nokautu, chwiał się na nogach i z trudem utrzymywał pozycję pionową. Po raz kolejny pokazał serce wojownika i przetrwał kryzys.
Niespodziewanie Mollo odrodził się w końcówce czwartego starcia, gdy zepchnął do obrony pięściarza pochodzącego z Białegostoku. Zimnoch z premedytacją spowalniał tempo rywalizacji, skutecznie bił lewym prostym. W szóstej rundzie ponownie zintensyfikował ofensywne próby, kontynuował bombardowanie i bił osiłka ze stanu Illinois. "Bezlitosny" był już zmarnowany, w dodatku sugerował kontuzję ręki i został poddany przez narożnik po zakończeniu tej odsłony.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Zimnoch chce "solówki" z Arturem Szpilką
Wyrównał by rachunki jakby go znokautował w pierw Czytaj całość