Przy okazji ostatnich obron tytułu mistrza świata wagi średniej w wykonaniu Giennadija Gołowkina niemal cała uwaga skupiona była na kilerze z Kazachstanu. Tym razem jest inaczej, bowiem Daniel Jacobs wychodził zwycięsko z batalii z najtrudniejszym z możliwych rywali.
W lipcu 2010 roku w rywalizacji dwóch niepokonanych bokserów wagi średniej Daniel Jacobs został znokautowany przez Rosjanina Dmitrija Piroga. Do momentu przerwania pojedynku prowadził na punkty, ale musiał przełknąć gorzką pigułkę. Szybko pozbierał się po tych perturbacjach, ale szwankować zaczęło zdrowie młodego sportowca. Najpierw bolesne skurcze brzucha, następnie pojawiły się niespodziewane skurcze nóg, które wprost rzucały nim na ziemię. Jeszcze w marcu 2011 roku znokautował w pierwszej rundzie Roberta Kliewera, by chwilę później usłyszeć bolesną diagnozę.
Jacobs dowiedział się, że ma zaawansowany nowotwór kości. Osteosarcoma spowodowała, że pięściarz z Nowego Jorku nie był w stanie poruszać się o własnych siłach i musiał usiąść na wózku inwalidzkim. Guz był wielkości piłki bejsbolowej, lekarze natychmiast rozpoczęli walkę o zdrowie 24-latka.
Najbliżsi Jacobsa byli zdruzgotani. Jego żona, Natalie, nie mogła uwierzyć w to, że męża dotknęła taka tragedia, zwłaszcza, że kilka miesięcy temu był jak gladiator i rywalizował między linami. Sam "Złoty Dzieciak" od początku był nastawiony bojowo, nie mógł się jedynie pogodzić z tym, że choroba może oznaczać koniec sportowej sagi w jego wykonaniu.
- Pierwsze o czym pomyślałem po usłyszeniu diagnozy, to dalsza kariera bokserska. Wyglądało na to, że to koniec - mówił.
ZOBACZ WIDEO Mamed Chalidow znów wielki: byłem żądny krwi
W maju tegoż roku przeszedł sześciogodzinną operację usunięcia guza, a tempo powrotu do zdrowia była wprost oszałamiające. Lekarze nie mogli w to uwierzyć, jak szybko regeneruje się przyzwyczajone do tytanicznej pracy ciało Jacobsa. Medycy kilka tygodni wcześniej mówili, że cudem będzie, jeśli zdoła on chodzić o własnych siłach.
Już w październiku 2012 roku Jacobs wrócił między liny, stopując błyskawicznie, bo w pierwszej rundzie Josha Luterana. Wtedy też postanowił zmienić swój ringowy alias na "Człowiek Cudu", bowiem udowodnił, iż nie powiedział jeszcze ostatniego słowa - tak w życiu, jak i w sporcie.
W sierpniu 2014 roku Jacobs sięgnął po pas czempiona WBA w dywizji średniej. Mistrzowski skalp obronił już cztery razy, nokautując wszystkich rywali. W sobotę w legendarnej sali Madison Square Garden zmierzy się z kilerem z Karagandy. Giennadij Gołowkin w ringu jest jak maszyna - nie dość, że legitymuje się nieskazitelnym rekordem 36. wiktorii, to zdołał bronić trofeum aż 18 razy. Mało tego, znokautował 23. kolejnych rywali z rzędu! Jacobs od momentu powrotu po porażce z Pirogiem rozbił kolejnych 12. oponentów. To oznacza, że w mekce zawodowego boksu skrzyżują się drogi dwóch prawdziwych bombardierów. Jeden uchodzi z najlepszego boksera bez podziału na kategorie wagowe, drugi dokonał w swoim życiu wielu cudów i z pewnością stać go na kolejne. W stawce znajdują się pasy mistrza świata federacji WBA, WBC, IBF i IBO.