Gigantyczna sensacja! Horn pokonał Pacquiao po ringowej wojnie

PAP/EPA / Jeff Horn w rywalizacji z Mannym Pacquiao
PAP/EPA / Jeff Horn w rywalizacji z Mannym Pacquiao

To prawdopodobnie jedna z największych niespodzianek ostatnich dekad w boksie. Do niedawna anonimowy Jeff Horn na oczach 50 tysięcy widzów w Australii pokonał jednogłośną decyzją sędziów legendarnego Manny'ego Pacquiao.

W tym artykule dowiesz się o:

Początek pojedynku miał zupełnie zaskakujący przebieg. Skazywany chyba przez wszystkich na łatwą porażkę Jeff Horn rzucił się na Manny'ego Pacquiao i swoją momentami nieskoordynowaną presją stwarzał sporo problemów "Pacmanowi". Mocne akcenty ze strony legendy boksu padły w piątej rundzie, gdy weteran złapał kilkukrotnie rywala ciosami z kontry. Jego defensywa nie była krystaliczna i dawał się zaskakiwać uderzeniami na dół.

W szóstej rundzie na twarzy Pacquiao pojawiła się krew - doszło do przypadkowego zderzenia głowami. Wielokrotny czempion został odesłany do lekarza, ale uraz nie był groźny i pojedynek mógł być kontynuowany. I w końcówce tego starcia Horn wpadł z mocnym prawym i trafił czysto. Kilka minut później Pacquiao był już cały zalany krwią, bo rozcięty został także lewy łuk brwiowy. Nie dość, że nie potrafił złapać swojego rytmu w ringu, to w dodatku musiał zmagać się z nieprzyjemnymi kontuzjami.

Dopiero w ósmej rundzie obudził się stary Pacquiao, był to jednak tylko krótki zryw. Kilkukrotnie zerwał się w ofensywie, zaczął trafiać, ale nie były to na tyle eksplozywne próby, by marzyć o znokautowaniu oponenta. Dziewiątą rundę wszyscy kibice zgromadzeni na Suncrop Stadium oglądali na stojąco. Wściekły "Pacman" zaczął po raz pierwszy polować na nokaut i straszliwie obijał "Szerszenia". Ten ledwo stał na nogach i z gigantycznym trudem dotrwał do końca starcia.

W tylko sobie znany sposób Horn wrócił do gry i ponownie zaczął wywierać presję na Pacquiao. Nie brakowało przewinień, zderzeń i ringowego szarpania. Za to w ostatniej 12. rundzie była bitka na całego. I nawet w takich okolicznościach wojownik z Australii potrafił się odnaleźć.

Po ostatnim gongu głos zabrali sędziowie, którzy jednogłośnie opowiedzieli się za Hornem, punktując 117-111, 115-113 i 115-113. Anonimowy do niedawna bokser został nowym mistrzem świata WBO w dywizji półśredniej i pobił tego, którego znają wszyscy. Tyle sensacyjny, co bolesny upadek legendy pięściarstwa.

ZOBACZ WIDEO Łukasz Janik po PBN 7: dostałem w jaja (VIDEO)

Komentarze (7)
avatar
Maciej Stoinski
2.07.2017
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Nie jestem juz znawca boksu jak za ery tysona lewisa chy holiego goloty ani lzejszych wag jones i michalczewski cos sie skonczylo jak NBA jordana barkleya i innych gwiazd . Ale czy Many nie m Czytaj całość
avatar
Andrzej Cerazy
2.07.2017
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Michalczewski tez byl legendą 
avatar
MArian0s
2.07.2017
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Pacman już od kilku lat jest wypalony, bo nie da się tak efektownie i agresywnie boksować będąc coraz starszym. Czasu nie oszukasz, a i wagi też bo za dużo jej podbił... 
avatar
Pan wszystkich Panów
2.07.2017
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Zawsze boli jak człowieka okradają. Ze zwycięstwa też. Chyba inne walki panie Piotrze oglądaliśmy. 
avatar
Andrzej Iwanek
2.07.2017
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Legendy powinny odchodzic z godnością dla dobra sportu - każdego mistrza czas się kończy. Pieniądze niszczą sport i mistrzów