Manny Pacquiao (59-7-2, 38 KO) był uznawany za faworyta walki z Jeffem Hornem (17-0-1, 11 KO). Filipińczyk bronił pasa mistrza świata federacji WBO w wadze półśredniej. Górą był jednak Horn, choć nie obeszło się bez kontrowersji. Po ringowej wojnie sędziowie jednogłośnie przyznali triumf Australijczykowi. To wśród legend boksu i ekspertów wywołało wiele głosów oburzenia.
Sam Pacquiao szybko pogodził się z siódmą w karierze porażką. Filipińczyk nie chciał się tłumaczyć problemami zdrowotnymi. - Nie szukam wymówek, ale kiedy przyleciałem do Australii byłem bardzo przeziębiony. To miało na mnie duży wpływ. Sporo krwi odpłynęło z mojej głowy - powiedział Pacquiao.
Przeziębienie miało wpływ na Filipińczyka podczas walki. Nie jest wykluczone, że była to ostatnia konfrontacja "Pac Mana" w zawodowej karierze. - Nie byłem sobą podczas tej walki. Dałem z siebie wszystko, ale sędziowie stwierdzili, że to było za mało. Muszę to zaakceptować i przemyśleć swoją przyszłość, zanim podejmę jakąś decyzję - przyznał bokser.
Pacquiao przegrał przez werdykt sędziowski, który wzbudził ogromne kontrowersje. 117-111, 115-113, 115-113 - tak punktowali sędziowie na rzecz Australijczyka.
ZOBACZ WIDEO Kiełek zadowolony z przebiegu walki na ACB 63: wreszcie słuchałem narożnika (VIDEO)