Rezydujący w Minnesocie Joey Abell (33-9, 31 KO) znokautował dwóch ostatnich rywali, w tym legitymującego się nieskazitelnym bilansem Johna Nofire'a (19-0). Na koncie ma także przegrane z rąk Tysona Fury'ego czy Chrisa Arreoli. Tomasz Babiloński zwraca uwagę na siłę ciosu 36-latka.
- Abell to nie jest ringowa gapa, ma czym palnąć. Z 33 zwycięstw na zawodowych ringach zanotował aż 31 nokautów. Takie statystyki nie biorą się z niczego. Mało tego, o walce wie od co najmniej czterech miesięcy, więc na pewno się mocno przygotowywał. Amerykanin jest najlepszym rywalem w zawodowej karierze Krzysztofa Zimnocha. To będzie walka o wszystko! - komentuje w rozmowie z WP SportoweFakty Babiloński.
Krzysztof Zimnoch (22-1-1, 15 KO) na zawodowstwie przegrał tylko raz, ulegając w lutym 2016 roku Mike'owi Mollo. Od tego czasu wygrał kolejne cztery potyczki, rewanżując się m.in. "Bezlitosnemu". Jego najbliższy oponent, podobnie jak Mollo, jest ringowym agresorem.
- Abell stylem przypomina nieco Mike'a Mollo, ale jest dużo młodszy. Jeżeli nie daj Boże Zimnoch przegra, tak jak w pierwszej walce z Mollo w Legionowie, to będzie klops. Wtedy pójdzie śladami Artura Szpilki. W razie porażki nie ma sensu się oszukiwać i dalej pompować balonika. Wolimy iść za ciosem, skoro odbudował się po tej porażce - dodał sternik Babilon Promotion.
ZOBACZ WIDEO Nietypowy gość na murawie w Kolumbii. Zobacz skrót meczu z Brazylią [ZDJĘCIA ELEVEN]
Przed białostocczaninem mogą otworzyć się furtki do ciekawych starć w królewskiej kategorii wagowej. Jak bumerang wraca temat konfrontacji z Artur Szpilka, ale to nie jest jedyna możliwość. Polak znalazł się także w kręgu zainteresowań dwumetrowego Fina Roberta Heleniusa, ale niewykluczone są też oferty zza oceanu czy Rosji.
- Zwycięstwo w dobrym stylu sprawi, że lada moment nadejdą super oferty ze Stanów Zjednoczonych, Rosji czy Finlandii. Nie mówimy "nie" walce z Arturem Szpilką, bo ten pojedynek powinien odbyć się już dawno, dawno temu. Wtedy była szczytowa temperatura jak w Vegas. Teraz, owszem, dalej tym żyjemy, bo to może być fajna impreza na poziomie. Po 9 września będziemy mądrzejsi. Krzysiek ma już swoje lata, musi iść do przodu i walczyć o to, żeby rywalizować w przyszłości o mistrzostwo świata. Zimnoch uwierzył w siebie, bo sam wie, jak ciężko pracuje i ile wyrzeczeń go to kosztuje.