"Tata, czy miałeś coś wspólnego z SB? Współpracowałeś z nimi, biłeś księży?" - takie pytanie usłyszał od swoich dorosłych już dzieci były polski pięściarz Bogdan Gajda. Syn z córką przyjechali do mistrza Europy z 1977 roku, dwukrotnego olimpijczyka, 9-krotnego mistrza Polski zaraz po seansie filmu "Kler". Nie wierzyli w to, co zobaczyli na ekranie. Zdjęciem ich ojca (z podium ME 1977) zilustrowano tezę o tym, że sportowcy w PRL-u współpracowali ze Służbą Bezpieczeństwa. - Byłem w szoku. Nie wiedziałem, jak się wytłumaczyć. Normalnie jakbym dostał w ringu w brodę - przyznał Gajda podczas programu "Warto rozmawiać", wyemitowanym w Telewizji Polskiej.
Gajda - i całe sportowe środowisko - jest tym bardziej zbulwersowane, że sportowiec całą karierę występował w Legii Warszawa, klubie wojskowym. Jak napisał Andrzej Kostyra z "Super Expressu", "Bogdan zawsze miał z komuną pod górkę, występował bowiem w Legii i musiał w ringu lać bokserów z Gwardii (pion milicyjny)". Doszło nawet do tego, że nie pojechał bronić mistrzostwa Europy, bo w wyniku policyjnej prowokacji został zdyskwalifikowany. O często trudnych relacjach sportowców z SB pisał Marek Wawrzynowski (przeczytajcie więcej >>).
Odczucie syna Gajdy nie jest odosobnione. Od chwili gdy film pojawił się w dystrybucji, były pięściarz otrzymuje wiele wiadomości od różnych ludzi, którzy są zszokowani tym, co zobaczyli na ekranie. - Mamy prawie piekło w domu, bez przerwy telefony - przyznała żona byłego sportowca.
ZOBACZ WIDEO Kawulski o planach KSW na rok 2019. "Nasz cel to zagranica. Chcemy przyśpieszyć"
To wszystko odbija się na zdrowiu Gajdy. Jest ciągle zdenerwowany, nie może odpocząć, skoncentrować i skupić się na czymkolwiek. Stracił apetyt, jest ciągle smutny i zmartwiony. Znalazł się w takim stanie, że musiał udać się do lekarza. - Ja jestem tym naprawdę zmęczona. Mówię "chodź gdzieś wyjedziemy, uciekniemy, aż to przycichnie" - opowiadała w "Warto rozmawiać" jego małżonka.
Na całe szczęście w obronie Gajdy stanęli byli koledzy z ringu. - Zrobili Bogdanowi świństwo. To wyjątkowo porządny człowiek - mówi na łamach "Super Expressu" brązowy medalista olimpijski z Moskwy, Krzysztof Kosedowski.
Czytaj także: Kosedowski ze łzami w oczach: Mam nadzieję, że Żyleta podziękuje Andrzejowi
Były pięściarz - poprzez mecenasa Stefana Saczkowskiego - złożył pozew do sądu. Głównie dlatego, że nikt z twórców filmu nie zamierza go przeprosić. Mało tego, ci ludzie unikają sprawy, bowiem nie odpowiedzieli na zaproszenie do programu w TVP. Nie próbują kontaktować się również z Gajdą. - Odpowiedział nam tylko i wyłącznie dystrybutor, który stwierdził, że mąż jest osobą publiczną i można jego zdjęcie pokazywać - zdradziła małżonka byłego sportowca.
Mecenas Marek Małecki, który jest przedstawicielem twórców filmu "Kler" przesłał nam fragment stanowiska, które zostało przesłane pełnomocnikowi Gajdy. Cytujemy:
"(...) Po analizie (...) filmu pt. "Kler" należy stwierdzić, że w żadnym wypadku nie narusza ona dóbr osobistych Bogdana Gajdy, w szczególności jego dobrego imienia, godności ani czci (...) Tytuł artykułu w gazecie wykorzystanej w przedmiotowej scenie ("Trzeci brąz w wadze lekkośredniej. Marek Czekaj") jednoznacznie wskazuje, że postać filmowa - Marek Czekaj, który wcześniej jest opisany jako członek Służby Bezpieczeństwa PRL zdobył brązowy medal na olimpiadzie w Moskwie, a do zilustrowania fikcyjnego artykułu posłużyło zdjęcie, na którym widać trzech medalistów na podium. Nie można mieć wątpliwości, że - o ile istotnie czas prezentacji owego zdjęcia i jego jakość pozwoliły komukolwiek na rozpoznanie wizerunku Bogdana Gajdy - nie może być mowy o utożsamieniu wizerunku Pana Mocodawcy, który na zdjęciu zajmuje najwyższe podium jako złoty medalista z fikcyjną postacią Marka Czekaja, który zajmuje najniższe podium jako brązowy medalista olimpijski (co wyraźnie potwierdza tytuł artykułu ilustrowanego przez przedmiotowe zdjęcie). Stąd też nie można zgodzić się z poglądem o naruszeniu dóbr osobistych Bogdana Gajdy przez mojego Mocodawcę (...)."
Mecenas Saczkowski jest zdania, że "od premiery filmu minęło kilka miesięcy, do naruszeń dochodzi każdego dnia". Dlatego w tej sprawie nie wystarczą już tylko przeprosiny. Gajda żąda zadośćuczynienia za to, co go spotkało. "Twórcy "Kleru" zrobili świństwo Gajdzie. Nawet jak go przeproszą, to nie wynagrodzi to szkód moralnych jakich doznał" - napisał Kostyra.