W tym artykule dowiesz się o:
Muhammad Ali w 1960 roku zdobył złoto olimpijskie w Rzymie (w finale pokonał Zbigniewa Pietrzykowskiego, o czym pisaliśmy tutaj), a podczas kariery zawodowej trzykrotnie był czempionem wszechwag zawodowców. Przez długie lata imponował znakomitą formą fizyczną, wzbudzał kontrowersje, przyciągał media i kibiców, ale potrafił przede wszystkim zamknąć się w sali treningowej i godzinami pracować nad elementami technicznymi, które sprawiły, że był jednym z najlepszych bokserów w historii.
Jak sam podkreślał, treningi traktował jako zło konieczne, przez które trzeba przejść, by móc zostać na samym szczycie. Jak więc zmotywować się do tytanicznej pracy?
- Nienawidziłem każdej sekundy treningu, ale ciągle powtarzałem sobie - nie rezygnuj, teraz będziesz cierpiał, a resztę życia spędzisz jako mistrz - mówił.
25 lutego 1964 roku Ali zdobył pierwszy tytuł mistrzowski w zawodowym boksie. W Miami pokonał Sonny'ego Listona i jako zaledwie 22-latek wszedł na sam szczyt najbardziej prestiżowej kategorii wagowej. Wszyscy przekonali się, jak dobrym pięściarzem jest Amerykanin.
Okazało się, że sportowiec z Louisville potrafi także barwnie opowiadać i emanuje nadzwyczajną pewnością siebie. Tuż po triumfie z pełnym przekonaniem opowiadał dziennikarzom:
- Jestem największy, najwspanialszy. Po prostu jestem największym z tych, którzy stąpali po świecie. Na mojej twarzy nie ma nawet zadrapania, zaskoczyłem Listona. Zrobiłem to mając jedynie 22 lata. Przecież to musi oznaczać, że jestem najwybitniejszy - opowiadał podekscytowany.
ZOBACZ WIDEO Skrzecz: Ali nie boksował, on tańczył w ringu (źródło TVP)
{"id":"","title":"","signature":""}
Po pokonaniu Listona nastąpiła jeszcze jedna rewolucja w życiu mistrza. Wtedy tak naprawdę światu objawił się Muhammad Ali, bowiem wcześniej nazywał się Cassius Clay. Nie godząc się z segregacją rasową "Największy" zmienił nazwisko, przez kolejne lata walcząc o równouprawnienie i pokój na świecie.
Nie zamierzał kryć swoich uczuć i mówił otwarcie o tym, że wstydzi się za to, iż Ameryka przez lata zniewalała czarnoskórych ludzi. Nie przechodził obojętnie obok widocznego problemu.
- Imię "Cassius Clay" nadali mi biali ludzie na cześć człowieka, który zniewalał czarnoskórych. Teraz jestem wolny, nie należę do nikogo i nie będę więcej niewolnikiem białego człowieka. Między innymi dlatego oddałem swoje białe imię - tłumaczył.
Oczywiście wpływ na to miała również religia - Ali był wyznawcą Islamu, podkreślając przy tym swoje pacyfistyczne poglądy. W jednym z wywiadów telewizyjnych prowadzący zapytał go, czy korzysta z pomocy ochroniarzy.
- Mam tylko jednego ochroniarza przy sobie. Nie spogląda na mnie fizycznie, ale mnie słucha. Dzięki niemu jestem absolutnie bezpieczny i nic mi nie grozi. Wy też możecie się tak czuć. Nazywa się Allach.
Ze względu na swoją otwartość i prawdomówność, Ali miał wiele problemów. Mówił to, co naprawdę myśli, nie dbał o konwenanse i polityczną poprawność. Dlatego wpadł w poważne tarapaty - w 1967 roku został skazany na karę więzienia i zakaz wykonywania zawodu, bowiem odmówił służby wojskowej w Wietnamie.
Zawsze powtarzał, że konflikty zbrojne są złe i człowiek nie powinien się w nie angażować, nawet jeśli ma za to płacić wysoką cenę. Wiedział co mówi, bowiem sam poniósł ogromne koszty. W czasach swojej najlepszej dyspozycji miał zabraną licencję pięściarską i nie mógł boksować, tracąc przez to trzy lata zawodowej kariery. Zdania jednak nie zmienił i uważał, że wojna w Wietnamie nie jest nikomu potrzebna.
- Nie mam nic do Wietkongu. Żaden Wietnamczyk nie nazwał mnie nigdy "czarnuchem". Nie zamierzam z nimi walczyć - zbrojnie czy jakkolwiek inaczej.
Koronnym atutem w boksie Alego była niespotykana jak na realia najcięższej dywizji wagowej lekkość poruszania się oraz szybkość. Kibice i dziennikarze zachwycali się dynamiką mistrza, który potrafił atakować z lekkością zawodnika wagi piórkowej.
Ali był świadomy swojego talentu i potrafił z przymrużeniem oka o nim opowiadać. Cytat o błyskawicznej szybkości rozbawił żurnalistów do łez. I do dzisiaj powoduje uśmiech.
- Jestem tak szybki, że zeszłej nocy, gdy zgasiłem światło w moim pokoju hotelowym, byłem w łóżku zanim zrobiło się ciemno.
Styl walki "Największego" zupełnie nie pasował do przyjętych kanonów wagi ciężkiej. Wcześniej wyznawano zasadę, że w tej dywizji najważniejsza jest siła i dzięki niej można było osiągać sukcesy.
Choć eksperci mieli z tym problem, Ali z łatwością potrafił scharakteryzować swoją niepowtarzalną technikę.
- Fruwam jak motyl, kąsam jak pszczoła.
Praca nóg Amerykanina do dzisiaj pokazywana jest jako niedościgniony wzorzec do naśladowania. W połączeniu ze znakomitymi odchyleniami i refleksem, otrzymaliśmy mieszankę wybuchową.
Potrafił także słownie dokuczać swoim rywalom. W 1974 roku stanął w szranki z Georgem Foremanem, który uchodził za okrutnego osiłka i króla nokautu. W dodatku był niepokonany, posyłał kolejnych konkurentów na matę ringu i zamierzał rozprawić się z Alim.
Wszyscy dziwili się, dlaczego bokser z Louisville podjął się tak trudnego wyzwania, na papierze wręcz niemożliwego do pozytywnego zrealizowania. A co na to sam Ali? Zupełnie nie obawiał się "Wielkiego George'a" i potrafił zakpić z jego umiejętności.
- Wiecie co? Widziałem dzisiaj walkę z cieniem Foremana. Nie uwierzycie, ale cień wygrał! Ten facet jest za wolny - prowokował.
Jak się okazało, miał stuprocentową rację. W Zairze rozprawił się Foremanem i znokautował tura w ósmej rundzie, wracając po raz drugi na tron królewskiej wagi.