Zawody na torze zlokalizowanym na terenie płockiego stadionu im. Kazimierza Górskiego rozpoczynają sezon Drift Masters. Do Polski zjechał aż 60 najlepszych drifterów z całej Europy. Wśród nich Kuba Przygoński, który kolejny sezon łączy starty w zawodach driftingowych z rajdami terenowymi, gdzie po drugim miejscu w Rajdzie Kazachstanu zmierza po zwycięstwo w Pucharze Świata cross-country.
W Płocku Przygoński przesiadł się do driftingowego potwora Toyoty GT86 o mocy 1100 KM. Sobotnie kwalifikacje były dla kierowcy ORLEN Team udane. W pierwszym przejeździe uzyskał 81,6 punktów, w drugim poprawił się, zdobywając 84,7 oczek, co dało dziewiąte miejsce w kwalifikacjach.
- Z kwalifikacji jestem zadowolony. Oba przejazdy mocne, więc jestem gotowy na niedzielną walkę w parach. Tor w Płocku jest wąski i nie wybacza błędów, więc trzeba być bardzo uważnym. Jazda w parach to zupełnie inna bajka, mam nadzieję na jak najwyższe miejsce, ale nie stawiam sobie konkretnego celu, bo drifting jest nieprzewidywalny - mówi WP SportoweFakty Przygoński.
W kwalifikacjach najlepszy był James Dean, najlepszy drifter na świecie. W pierwszym przejeździe zgarnął aż 96,7 punktów, a w drugim pojechał na 97 pkt. - Dean jest gwiazdą, ale nawet on popełnia błędy i jeśli będe z nim jechał to zrobię wszystko, żeby wygrać - zapewnia Przygoński.
Polak stwierdził, że przestawienie się z terenowego Mini do auta driftingowego nie zajęło mu dużo czasu. - Przesiadka z samochodu terenowego do auta do driftingu nie wymaga u mnie zbyt długiego czasu, aby zmienić nastawienie. W driftingu puszcza się kierownicę, jak w żadnej innej dyscyplinie motorsportu, więc potrzebuję jednego treningu, aby przejść w tryb driftingowy. Teraz już jestem w uderzeniu, więc na niedzielę nastawiam się na atak - mówi kierowca ORLEN Team.
W niedzielę to co kibice lubią najbardziej, czyli walka w parach. Po treningach (13:30 i 16:00), o godz. 19:00 rozpoczną się pojedynki w Top 32.
Maciej Rowiński z Płocka