Jest 12 czerwca 1991 r., piąty mecz finałów NBA. Chicago Bulls prowadzi w serii z Los Angeles Lakers 3:1. Byki są o jedną wygraną od historycznego mistrzostwa, a Michael Jordan od spełnienia marzeń i pokazania, że jest lepszy od Magica Johnsona. Całe USA czeka na mecz z niecierpliwością. Eksperci są zgodni - zdecydowanym faworytem jest Chicago, ale to nie będzie łatwy mecz.
Wymarzona rywalizacja
Michael Jordan i Chicaco Bulls mają to, o czym marzyli od lat - finał NBA, który wyrwali z rąk odwiecznemu rywalowi, Detroit Pistons. W finale czeka na nich Los Angeles Lakers, które wyeliminowało najlepszą drużynę sezonu zasadniczego na Zachodzie, Portland Trail Blazers.
Na finał patrzy się przez pryzmat pojedynku Magica Johnsona z Jordanem, całe USA czeka na starcie z wypiekami na twarzy. Kibice marzyli o takim mistrzowskim starciu. "Magiczny Mike z liceum Laney High miał w końcu stanąć oko w oko ze swoim bohaterem. Johnson, który poprowadził wcześniej Lakers do pięciu tytułów mistrzowskich, był uważany za najlepszego w grze zespołowej zawodnika w koszykówce, podczas gdy Jordan odgrywał spektakl jednego aktora i nie potrafił się nawet powstrzymać przed nazywaniem swoich kolegów 'aktorami drugoplanowymi', bez względu na to, jak często proszono go, by tego nie robił" - opisuje Ronald Lazenby w książce "Michael Jordan. Życie".
ZOBACZ WIDEO: Polska medalistka olimpijska pomaga seniorom w czasie epidemii. "Jeździliśmy i pytaliśmy, kto jakiej pomocy potrzebuje"
Pierwszy mecz pada łupem graczy z LA, ale w drugim nie mają szans. Johnson jest niemalże całkowicie wyłączony z gry przez Scottiego Pippena. Po starciach w Chicago jest remis 1:1 w serii, czas lecieć na trzy mecze do Los Angeles.
W Kalifornii przewagę w trzecim i czwartym meczu mają Bulls, a Jordan dwa razy ociera się o barierę 30 punktów w meczu. Eksperci twierdzą, że piąty mecz wydaje się być formalnością, ale Lakers nie poddadzą się tak łatwo.
Historyczny sukces
Lakers występują osłabieni brakiem istotnych graczy - Jamesa Worthy'ego i Byrona Scotta. To woda na młyn dla Chicago, choć doceniają klasę rywala i Magica Johnsona, który jest w stanie zdziałać na parkiecie cuda.
Pierwsza kwarta to minimalne prowadzenie Chicago 27:25. To zapowiedź tego, że czeka nas naprawdę wyrównane spotkanie. Druga kwarta pada łupem Lakers, dzięki czemu ekipa z LA wychodzi na prowadzenie przed przerwą zaledwie jednym punktem. Magic Johnson dwoi się i troi, zalicza asystę za asystą. Jordan stara się szarżować pod kosz i rzucać z dwutaktu lub wymuszać faul.
Trzecia kwarta to akcja za akcję, rzut za rzut. Lepsze okazuje się Chicaco, w całym meczu mamy remis 80:80. Ostatnia część meczu zapowiada się jako istny thriller. W pewnym momencie Lakers prowadzą 93:90, Jordan musi mierzyć się z podwójnym kryciem, przez co rzuca z bardzo trudnych pozycji. Phil Jackson prosi o czas.
"Będąc u progu tytułu mistrzowskiego, mając do dyspozycji niekrytego Johna Paxsona, Jordan uparcie go ignorował i konsekwentnie próbował wejść jeden na jednego. Jackson wziął czas i z niecierpliwością zapytał: 'MJ, kto jest niekryty?'. Jordan był być może zdumiony nagłą bezpośredniością pytania Jacksona, bo nic nie odpowiedział. Jackson zapytał więc raz jeszcze: 'Kto jest niekryty?"' - przywołuje historię z czwartej kwarty Lazenby. Trenerowi chodzi o to, by Jordan obdarzył zaufaniem Paxsona w końcówce spotkania.
- W końcu Michael spojrzał na niego i burknął: "Pax!", a Phil na to: "No, to może byś mu, k...a, podał piłkę!" - wspomina Steve Kerr, który poznał historię, gdy dołączył do Bulls w 1993 r.
- Nie musisz rzucać. Biegnij do rozgrywającego. John jest wolny. Możesz przygotować mu akcję. Jasne? On będzie rzucał - wyjaśnia Jackson Jordanowi w przerwie.
- Wszyscy spodziewali się, że Jordan będzie kombinował przez podwojenie - stwierdza dziennikarz David Aldrigde w dokumencie "Ostatni taniec". MJ zaskakuje Lakersów - w jednej akcji nabiega do środka, ściąga na siebie uwagę rywali, po czym zauważa na skrzydle wolnego Paxsona, który pewnie rzuca za trzy punkty. W ciągu ostatnich czterech minut popularny "Pax" trafił pięć rzutów z dystansu. W całym meczu zdobywa 20 punktów. Jordan dorzuca swoje 30, a Pipeen 32. Johnson zalicza rekordowe 20 asyst w grze, ale na nic się to zdaje.
Mecz kończy się zwycięstwem Bulls 108:101, w całej serii jest 4:1 dla Byków. To oznacza, że Chicago może pierwszy raz w historii cieszyć się z tytułu mistrza NBA. Jordan zalewa się łzami.
Płacz mistrza
"W cichej ceremonii pomeczowej wielki kibic Lakers, Jack Nicholson, obejmował Jacksona, a Magic Johnson szukał Jordana, żeby móc mu pogratulować. Obaj zbliżyli się do siebie po tym, jak Johnson podszedł do Michaela i powiedział mu, że powinni zapomnieć o tym, co ich różni. Jordan mówił potem, że tamte finały były prawdziwym początkiem ich przyjaźni. - Zobaczyłem w jego oczach łzy - mówił Johnson o ich rozmowie odbytej po końcowej syrenie. - Powiedziałem mu: "Udowodniłeś im wszystkim, że nie mieli racji. Jesteś prawdziwym zwycięzcą i wielkim koszykarzem".
W szatni płynie prawdziwa rzeka łez z oczu Jordana. Przytulając puchar, nie może przestać płakać ze szczęścia. W tym czasie przytula go ojciec.
- Gdy dobiegasz do mety i już wiesz, że wygrałeś, wszystkie te emocje, które w tobie wzbierały, zostają uwolnione - stwierdza Jordan. - Nigdy nie okazałem publicznie takich emocji. Kiedy tu przyszedłem, zaczynaliśmy od zera. Obiecałem, że co roku będziemy awansowali do play-offów i z każdym sezonem byliśmy coraz bliżej celu. Zawsze wierzyłem, że któregoś dnia zdobędę pierścień - wspomina u Lazenby'ego.
Chicago Bulls z Michaelem Jordanem zostaną jeszcze mistrzami NBA pięć razy. MJ zdobędzie jeszcze mistrzostwo olimpijskie w Barcelonie w 1992 r., będąc częścią słynnego "Dream Teamu".
Cytaty pochodzą z serialu dokumentalnego "Ostatni taniec" i książki "Michael Jordan. Życie".
Inne teksty z serii #DzialoSieWSporcie.
Sprawdź też nasze cykle Sportowe rewolucje i Pamiętne mecze.