Ma dopiero 20 lat, a już w marcu zagra na prestiżowym turnieju. Michał "Xeno" Kaczorowski przed życiową szansą

Materiały prasowe / AGO Esports / Michał
Materiały prasowe / AGO Esports / Michał

Kontrakt z polską organizacją i kwalifikacja do prestiżowego turnieju z ogromną pulą nagród to tylko niektóre z wydarzeń, które spotkały Michała Kaczorowskiego w ostatnich miesiącach. "Xeno" ma dopiero 20 lat, a to jego początek na scenie esportowej.

W tym artykule dowiesz się o:

Już w marcu odbędzie się wielki turniej World Electronic Sports Games 2017. Jednym z tytułów, w który toczone będą rozgrywki o miano najlepszego na świecie jest Hearthstone. Z Europy kwalifikację zdobyło dwunastu graczy. Wśród nich Michał Kaczorowski, reprezentant Polski, który zrobi wszystko, aby zdobyć złoty medal i główną nagrodę w wysokości 150 tysięcy dolarów, czyli ponad pół miliona złotych.

Przed Kaczorowskim stoi ogromna szansa. Wysokie miejsce w turnieju pozwoli mu zdobyć prestiż, jeszcze większą rozpoznawalność i ogromne pieniądze, bo pula WESG 2017 to 300 tys. dolarów. "Xeno" śmiało mówi jednak, że podchodzi do tego turnieju, jak do każdego innego. Zrobi jednak wszystko, aby go zwyciężyć i w biało-czerwonych barwach wznieść zdobyty puchar do góry.

Jakub Madej, WP SportoweFakty: Gdy wejdziemy na pana profil na Facebooku, przeczytamy, że gra pan w karty dla dzieci. Przez kogo Hearthstone jest tak postrzegany? Ludzi spoza środowiska?

Michał "Xeno" Kaczorowski, reprezentant AGO Esports w Hearthstone: "Karty dla dzieci" to nazwa dla Hearthstone'a, która wytworzyła się w polskiej społeczności tak zwanych "lepszych graczy". Nazywamy to tak po prostu dla śmiechu, bo każdy czasami lubi sobie ponarzekać na karty i to takie śmieszne określenie. Na zachodzie w dokładnie adekwatny sposób wytworzyło się określenie "wizard poker". To po prostu w pewnym stopniu mem. Jeżeli chodzi o ludzi, którzy są kompletnymi laikami w esporcie to HS nie jest raczej szczególnie źle postrzegany, ponieważ bardzo blisko mu do karcianek, czyli jakiegokolwiek sportu realnego.

Jak pana bliscy, znajomi, rodzina, zareagowali na fakt poświęcania znacznej części życia grze komputerowej? Byli zaskoczeni, odradzali?

W moim przypadku gry tak naprawdę były ze mną od zawsze. HS nie jest pierwszą grą, w którą gram competitve. Od czternastego do około siedemnastego roku życia miałem wysokie dywizje w popularnej grze League of Legends i grałem sklejki na turnieje z ludźmi, którzy aktualnie grają w lepszych polskich drużynach czy na przykład w hiszpańskich ligach. Od dawna interesowałem się też Counter Strike'iem i lwią część mojego życia dedykuję esportowi. Rodzina jest więc przyzwyczajona, a nie miała nigdy z tym szczególnych problemów głównie przez to, że nigdy nie zaniedbywałem przez gry obowiązków życia codziennego takich jak chociażby edukacja. Esport to dla mnie główna pasja w życiu, ale staram się zabezpieczyć na przyszłość również na innych gruntach. Jeżeli chodzi o znajomych, to tak jak rodzina, rozumieją, że czasami muszę poświęcić czas na gry i wspierają mnie w tym co robię.

W esporcie coraz głośniej jest o przygotowaniu mentalnych, dodatkowych trenerach i ćwiczeniach w wielu płaszczyznach. Jak to wygląda u pana? Jak wyglądają przygotowania gracza Hearthstone?

Jeżeli chodzi o przygotowanie, to w Hearthstone nie jest to aż tak rozwinięte, jak w Counter Strike: Global Offensive. Jest tak głównie przez zdecydowanie mniejszą ilość turniejów, a codzienne granie opiera się przede wszystkim na wbijaniu wysokiej rangi w drabince dedykowanej grze przez Blizzard. Odpowiednie przygotowanie na pewno jednak pomaga, AGO zapewnia mi opiekę dietetyka oraz psychologa. Jeżeli chodzi jednak o sam trening do turnieju, to dzieje się on głównie w ramach samej gry. W Hearthstone nie da się mieć analityków czy trenerów, więc przed turniejem muszę sam przygotować się mechanicznie oraz ułożyć plan na turniej i strategię.

Ile dziennie potrafi pan spędzić czasu przy Hearthstone?

Mój czas spędzony przy Hearthstone wygląda naprawdę różnie. Głównie jest to coś w granicach od trzech do ośmiu godzin, zależnie od tego ile czasu muszę poświęcić na inne rzeczy oraz jak bardzo stan laddera wymaga ode mnie żebym grał. Nie można też jednak grać w tę grę za dużo. Gra wymaga myślenia na najwyższych obrotach i jeżeli gramy za dużo to później wkradają się błędy, które kosztują nas zwycięstwa i miejsca w rankingu.

Właśnie, zbyt długa gra może powodować błędy w rozgrywce, ale czy ciągłe skupianie się na tym samym tytule nie powoduje pewnego rodzaju nudy?

Granie godzinami w tę samą grę może wydawać się nudne, jednak są rzeczy, które trzymają mnie przy tym tytule. Jest to przede wszystkim chęć rywalizacji. Nic nie smakuje tak pięknie, jak wygrana w turnieju i nagrody zdobyte dzięki swojej pasji. Poza tym dzięki grze poznałem już wielu niesamowitych ludzi i wierzę, że wielu też poznam. To tak samo jak na przykład z piłką nożną. Kopanie piłki na pozór wydaję się monotonne, każdy jednak wie, że stoi za tym coś więcej.

Przed panem bardzo ważny moment w karierze, czyli World Electronic Sports Games w Chinach. Będzie to największe pana wyzwanie do tej pory?

WESG będzie zdecydowanie największym turniejem w moim karierze, jednak podchodzę do niego tak samo, jak do każdego innego turnieju. Chcę być w pełni przygotowany i dać z siebie wszystko.

Są już postawione konkretne cele na ten turniej?

Nie chcę stawiać sobie żadnych celów. Wiem, że mogę wygrać ten turniej i zrobię co się da, żeby to osiągnąć. Jak to wszystko się rozwinie przekonamy się dopiero w marcu.

Hearthstone jest dość specyficzną grą, bo wiele zależy od losowości, szczęścia, talii, mniej od umiejętności zawodnika. Jak to wygląda z pana perspektywy, rzeczywiście można tak powiedzieć? W jednym z ostatnich wywiadów porównał pan Hearthstone do pokera.

Według mnie w Hearthstone nie da się tego w taki sposób wymierzyć. Dowodem na to, że umiejętności są potrzebne jest to, że na największych turniejach głównie przewijają się cały czas te same osoby. Porównałem HS do pokera, ponieważ tam analogicznie dzieje się to na profesjonalnych turniejach. Są gracze, którzy zachodzą daleko w rozgrywkach dlatego, że są najlepsi, a są tacy, którzy po prostu grają nieźle i mają dużo szczęścia, ale później nie słychać o nich już nigdy. Opiera się to wszystko jednak na tym samym co realny sport, czy inne rozgrywki esportowe, które też mają swoje elementy losowości, jednak nie aż tak widoczne. Drużyny z największą ilością wygranych turniejów są postrzegane za najlepsze, ponieważ reprezentują najwyższy poziom i zostawiają jak najmniejszą furtkę przeciwnikowi do wykorzystania swoich umiejętności i szczęścia. Wszystko działa na tej samej zasadzie, jedynie wariancja się trochę różni.

Ostatnio w Hearthstone zaszło trochę zmian. Między innymi aktualizacja gry rankingowej, zmiany w balansie gry - są to zmiany pozytywne, potrzebne według pana?

Są to zmiany zdecydowanie potrzebne. Zmiany rankingowe zaoszczędzą graczom wbijania rang, które tak naprawdę jedyne co robią, to zabierają czas. Summa summarum i tak wszystko rozgrywa się w randze legendy, a to, czy ktoś przejdzie szesnaście rang jest tylko kwestią czasu. Redukcja startowej rangi do czwartej dla graczy, którzy skończyli w legendzie jest na pewno świetnym pomysłem. Jeżeli chodzi o balans kart, to jest to zmiana bardzo potrzebna, jednak ja nadal uważam, że Blizzard zdecydowanie zbyt rzadko implementuje zmiany w kartach. Szybsze aktualizacje w tym aspekcie zdecydowanie ożywiłyby "metagame".

Kilka tygodni temu AGO Esports poinformowało o otworzeniu sekcji Hearthstone, której został pan reprezentantem. Jak wygląda ta współpraca od środka, co to oznacza dla pana?

Granie w AGO daje mi duże zaplecze od organizacji i rozgłos. Nie mogę zdradzać szczegółów kontraktu, jednak powiem tyle, że bardzo podoba mi się to, jak jestem przez tę organizację traktowany.

Hearthstone jest czymś, z czym wiąże pan w stu procentach swoje życie? W esporcie coraz głośniej jest też o innych karciankach.

Póki co Hearthstone jest dla mnie najważniejszą grą i temu tytułowi dedykuję największą część swojego czasu. Co będzie w przyszłości? Zupełnie nie wiem, nie wykluczam żadnych scenariuszy. Póki co jestem jednak zawodnikiem AGO i jestem zobligowany do grania w Hearthstone.

Ostatnio ponownie rozgorzała dyskusja na temat tego, czy esport powinien być traktowany jako sport. Spowodował to głównie wpis Zbigniewa Bońka na Twitterze określający „walenie w joystick” jako patologię. Jak pan podchodzi do tematu określania esportu normalnym sportem?

Szczerze, muszę powiedzieć, że sama nomenklatura nie do końca mnie obchodzi. Fajnie by było, gdyby esportowcy byli traktowani na równi ze sportowcami, jednak do tego raczej długa droga. Wydaje mi się, że to sport potrzebuje esportu, a nie na odwrót. Jak jednak mówiłem, podchodzę do tego z rezerwą.

A jak zareagował pan na same słowa prezesa PZPN?

Słowa Zbigniewa Bońka oczywiście nie były na miejscu, jednak to nie pierwszy raz, gdy widzę takie podejście do tematu. Według mnie starsi ludzie potrzebują po prostu czasu, żeby zrozumieć, że w esporcie nie chodzi o zamykanie się w jaskimi i odrealnienie od świata. Tu mamy rywalizację, emocje i bardzo duże pieniądze.

Kończąc, co pan myśli o wprowadzeniem esportu na igrzyska olimpijskie? Jest to potrzebne? Widzi się pan na IO w przyszłości?

Oczywiście rywalizacja na igrzyskach olimpijskich jako reprezentant Polski, byłaby dla mnie spełnieniem marzeń. Nie uważam jednak, by było to niezbędne dla esportu. Jak sytuacja się rozwinie, pokaże czas. Ważne jednak dla mnie jest to, aby IO nie burzyły też struktury różnych dyscyplin esportu. W rezultacie możemy otrzymać sytuacje bliźniaczą do piłki nożnej czy tenisa, gdzie zawody się odbywają, ale nie mają zbyt wielkiej wagi.

ZOBACZ WIDEO Piotr "Izak" Skowyrski: "Złota era" esportu trwa, liczby cały czas rosną

Komentarze (0)