Łukasz "Tuttek" Lipka: Udowodniłem, że moje zaproszenie nie było zmarnowane

Facebook / Na zdjęciu: Łukasz 'Tuttek' Lipka
Facebook / Na zdjęciu: Łukasz 'Tuttek' Lipka

- Jeśli by decydowały umiejętności i przygotowanie pod turniej, to powinniśmy grać w finale z Chinami - tak tegoroczny występ na HGG ocenił świeżo upieczony wicemistrz Polski Hearthstone - Łukasz "Tuttek" Lipka.

W tym artykule dowiesz się o:

Bartłomiej Bukowski, WP SportoweFakty: Gratuluję wicemistrzostwa, które trzeba przyznać nadeszło chyba trochę niespodziewanie?

Łukasz "Tuttek" Lipka, wicemistrz Polski Hearthstone: Dziękuję bardzo! Tak, na pewno tym razem tego sukcesu nie można było się spodziewać, bo jednak w Hearthstone'a nie gram od 2 miesięcy. Tak to już jednak w tej karciance bywa. Wiele razy uważałem, że zasługuje na zwycięstwa, a ich nie było, teraz nie zasługiwałem, a przyszło. Cóż, tak czy inaczej z wicemistrzostwa się cieszę!

Wielu ludzi kwestionowało twoje zaproszenie, ponieważ jak sam mówisz, ostatnio nie koncentrujesz się zbytnio na Hearthstone.

Zaproszenie było akurat jeszcze w tym momencie, kiedy nie wiedziałem, czy będę dalej grał w Hearthstone czy nie, dlatego też je przyjąłem. Oczywiście nie dziwię się, że było kwestionowane, gdyż osiągnięć ostatnio żadnych nie miałem. Było ono wynikiem wyłącznie mojej popularności. Myślę jednak, że przebiegiem całego turnieju, jak i ostatecznym wynikiem pokazałem, że nie było ono zmarnowane.

Miałeś w turnieju momenty zwątpienia? Fazę pucharową przeszedłeś dość pewnie, natomiast w grupie już tak różowo nie było.

Nie, jak tylko zobaczyłem, że moje przewidywania co do lineupów przeciwników się sprawdziły (cała trójka miała chciwe antykontrolne talie, które były łatwe do przejścia przez moje agresywne wybory - dop. red.) i na papierze jestem mocno faworyzowany, to poczułem się pewnie. Wiedziałem, że mimo że w Hearthstone ostatnio nie grałem, to swoje w tej grze umiem i z taką przewagą na papierze powinienem przejść grupę. Do całego turnieju podszedłem na luzie i może to zaprocentowało.

Po takim sukcesie zamierzasz jeszcze wrócić do competetive Hearthstone'a, czy już coraz bardziej się od niego odcinasz, skupiając się na streamingu i Heroesach?

Co do competetive Hearthstone'a - jeśli rozgrywka będzie mi sprawiać przyjemność, to tak. Nie lubię grać w gry "casualowo", jak już grać, to o najwyższe cele. Jednak moim priorytetem jest teraz streaming, bo wiem, że w tym mogę się rozwijać i jest to zależne tylko ode mnie, a nie od losowości tak jak w kartach.

W tej chwili swoją uwagę będziesz w pełni skupiać na Heroesach, czy również w grę wchodzą inne tytuły? Niedługo premierę mieć będzie chociażby Artifact.

Heroesy bardzo dobrze przyjęły się na moim streamie i regularnie mam blisko tysiąca widzów, ale na pewno nie zamykam się na inne tytuły. Jak wejdzie nowy dodatek i będzie sprawiał mi przyjemność, to będę streamował Hearthstone'a. Artifact również na pewno sprawdzę. Szczerze powiedziawszy mocno na niego czekam i jeśli spełni moje oczekiwania, to zdecydowanie będę grał i pewnie streamował, jeśli będzie na to zapotrzebowanie.

Wracając do tematu mistrzostw. Wcześniej z reguły pogardzałeś aggro taliami, jako tymi najbardziej bezmyślnymi. Sam jednak na mistrzostwach miałeś najbardziej agresywny lineup.

Nie wiem czy pogardzałeś to słuszne słowo, po prostu nie przepadałem za nimi, najbardziej za czasów sekret paladyna. To jednak było dawno dawno temu. Turniej to jest turniej, biorę najlepszy możliwy lineup, który uważam, że da mi przewagę. Nie muszę lubić tali, którymi gram na turnieju. Jakby tak było, to zdecydowałbym się na nieparzystego wojownika oraz kontrolnego kapłana i odpadł w 1. rundzie.

Rozumiem, że ze swoich talii jesteś zadowolony?

Z talii jestem bardzo zadowolony. Przed turniejem przeanalizowałem, jakie talie mają sens. Doszedłem do wniosku, że lineup anty aggro  nie ma racji bytu i nikt się na niego nie zdecyduje, więc biorąc aggro będę miał przewagę. Moim celem było pokonywanie łowcy oraz zoo, i to się sprawdziło. Na papierze, na każdego miałem przewagę. Według mnie o to właśnie chodzi przygotowując lineup.

Oprócz Mistrzostw Polski, niedawno uczestniczyłeś również w Hearthstone Global Games. Jesteś jedynym zawodnikiem, który dwukrotnie reprezentował Polskę podczas tego turnieju. Gdybyś miał porównać obie drużyny, jakie były między nimi największe różnice?

Największą różnicą były już same osoby zaproszone do głosowania. Rok temu były one wybierane ze względu na popularność, teraz ze względu na punkty. Taka też była różnica w drużynie. W tym roku mieliśmy bardzo mocny skład. Dawid i Kacper są według mnie dwójką najlepszych graczy w Polsce, pod względem samej rozgrywki, ja natomiast jestem bardzo dobry w przygotowaniu strategii. Za kulisami pomagał nam również "Lucken", więc tak IHG grało w komplecie. Mimo, że lubię wszystkich, z którymi grałem rok temu, to jednak myślę, że każdy się zgodzi, że tegoroczny skład był lepszy.

ZOBACZ WIDEO PACT zaskoczył w finałach ESL MP. "Darko": W kolejnym sezonie celujemy w złoto

Po pierwszej edycji zostałeś wzięty na celownik społeczności, jako ten który przegrał wszystkie gry, mimo iż tak naprawdę grane są one wspólnie. Jak to na ciebie wpłynęło?

Na pewno nie był to przyjemny okres w mojej karierze. Do tamtego momentu byłem zawsze odbierany pozytywnie przez community i z hejtem nie miałem styczności. Czułem się przede wszystkim bezsilny, ponieważ nie da rady wytłumaczyć niektórym ludziom, że graliśmy razem każdą grę. Z głupcami niekiedy dyskusję trzeba odpuścić, bo i tak nie zrozumieją... Było też mi przykro, bo na ten hejt nie zasłużyłem.

W tym roku, byliście krok od awansu z grupy, nie było może tak, że po tak świetnym starcie wkradło się w wasze szeregi rozluźnienie?

Wynik bliski awansu podziałał jeszcze bardziej motywująco. Chcieliśmy dopiąć swego i awansować. Na Chile przygotowaliśmy się mega skrupulatnie i przewidzieliśmy ich każdy krok, stąd 5 korzystnych matchupów. Niestety to nie wystarczyło, serce kart zdecydowało inaczej.

Jak myślisz czego w takim razie brakuje Polsce, aby wreszcie awansować do fazy play-off?

Szczęścia, tylko i wyłącznie. Może to zabrzmi nieskromnie, ale w tym roku jeśli by decydowały umiejętności i przygotowanie pod turniej, to powinniśmy grać w finale z Chinami. Mieliśmy bardzo trudną drogę w Swissie - Holandia, Belgia, Chiny, a mimo to, na każdy zespół mieliśmy przewagę. Na Chile mieliśmy 5 faworyzowanych matchupów, gdzie najgorszy z nich to był kontrolny kapłan vs token druid, z 58% przewagą dla nas. Mimo to, przegraliśmy 1-3, pomimo, że Chile grało gorzej od nas. Jak to możliwe? Do dzisiaj nie wiem, gra nie pozwoliła nam nic zrobić i tak oto zakończyliśmy swiss'a z wynikiem 3-3. Na Holandię, mimo że zagraliśmy lepiej od nich, to jednak popełniliśmy błędy, więc nie możemy tutaj winić RNG. Jednak ten mecz z Chile... Myślę, że po tym spotkaniu, w mojej głowie pojawiła się decyzja, żeby trochę przystopować z Hearthstone. Wykonaliśmy masę dobrej roboty, mi strasznie zależało, żeby zmazać 'plamę' z zeszłego roku, a karty rozdały swoje. Pozostaje liczyć na to, że za rok będzie lepiej.

Mówisz, że powinniście grać w finale z Chinami... Uważasz, że zasługiwaliście na to bardziej niż chociażby finaliści Brazylijczycy, którzy przed finałem przegrali tylko raz?

Zdecydowanie uważam, że zasługiwaliśmy. Nawet powiem więcej - jeśli chodzi o połączenie umiejętności oraz przygotowanie pod turniej, które w HGG jest istotniejsze niż w zwykłym turnieju, z całej ósemki finalistów na Blizzconie, tylko Chiny zasługiwały by tam być. Cieszę się, że to właśnie oni wygrali. No może jeszcze Norwegia była na właściwym miejscu, jednak "Hunterace" w drużynie swoje robi. No ale cóż, w top3, jeśli dobrze pamiętam była Nowa Zelandia, która grała według mojej opinii bardzo źle. Awansowała ona jednak do top16 bezpośrednio dzięki defwinowi w złym systemie drabinki w swissie (z powodu nieparzystej liczby drużyn pozostałych w grze, Szwecja oraz Nowa Zelandia otrzymały po jednym "darmowym" zwycięstwie).

Komentarze (0)