BLAST Pro Series Los Angeles 2019. Ekipa "NEO" stanie przed kolejną szansą

YouTube / Virtus.pro / Na zdjęciu: Filip 'Neo' Kubski
YouTube / Virtus.pro / Na zdjęciu: Filip 'Neo' Kubski

Ostatni duży turniej CS:GO z udziałem FaZe nie był udany dla tego zespołu. Teraz ekipa Filipa "NEO" Kubskiego stanie przed kolejną szansą. Europejska formacja będzie jednym z sześciu uczestników BLAST Pro Series Los Angeles 2019.

W tym artykule dowiesz się o:

Niecały tydzień temu zakończyło się ESL One Cologne 2019. Turniej ten do nieudanych może zaliczyć między innymi FaZe Clan, który pożegnał się z nim po trzech spotkaniach. Zespół Polaka szybko będzie miał jednak kolejną okazję do zaprezentowania swoich umiejętności i zrehabilitowania się za nieudany występ w Kolonii. Już w sobotę (13 lipca) rozpocznie się BLAST Pro Series Los Angeles 2019. Oprócz europejskiej formacji w zawodach wezmą udział Renegades, Cloud9, NRG Esports, MIBR oraz Team Liquid. Niewątpliwie faworytem jest ostatni z wymienionych zespołów, który triumfował podczas wspomnianego wydarzenia i tym samym przeszedł do historii, wygrywając Intel Grand Slam Season 2 w rekordowym czasie.

Czytaj także: Dziewczyny z Besiktasu Esports wygrały DH Showdown. Teraz powalczą z mężczyznami

Faza grupowa BLAST PRo Series Los Angeles 2019 zostanie rozegrana pierwszego dnia, czyli 13 lipca. Wtedy wszystkie zespoły zmierzą się ze sobą w formacie bo1, co oznacza, że zwycięzca jednej mapy wygrywa całe spotkanie. Następnego dnia odbędą się starcia półfinałowe i finał. Tym razem drużyny będą rywalizowały do dwóch wygranych map. Areną zmagań będzie HD Buttercup Building, natomiast w puli nagród znajdzie się 250 tysięcy dolarów.

BLAST Pro Series to cykl zawodów CS:GO, które odbywają się w różnych krajach kilka razy w roku. Poprzedni turniej miał miejsce w dniach 10-11 maja tego roku w Madrycie. Wówczas w finale fińskie ENCE pokonało duńskie Astralis 2:0.

Czytaj także: Wielki rewanż Virtus.pro. "Snax" i spółka odegrali się za mistrzostwa Polski ESL

ZOBACZ WIDEO: Esport bije rekordy popularności. "Kiedy zobaczyliśmy te liczby, to nas zatkało"

Komentarze (0)