LEC. G2 - Fnatic: czas na klasyk Europy. Czy Fnatic zdoła wreszcie zdetronizować G2?

Getty Images / Timo Verdeil/ESPAT Media / Na zdjęciu: radość graczy G2 Esports
Getty Images / Timo Verdeil/ESPAT Media / Na zdjęciu: radość graczy G2 Esports

W piłce nożnej mamy wiele klasyków. Real - Barca, Manchester - Liverpool, czy derby Mediolanu, to tylko kilka przykładów. W europejskim League of Legends klasyk jest jeden. G2 kontra Fnatic. Oba zespoły po raz kolejny zmierzą się w wielkim finale.

Aby dokopać się do ostatniego triumfatora najlepszej ligi w Europie innego niż G2 Esports bądź Fnatic musimy się cofnąć aż o 5 lat. To wówczas z mistrzostwa cieszyli się zawodnicy Alliance, którzy notabene w finale pokonali właśnie FNC. Był to także jedyny triumf w historii Europy drużyny innej niż dwójka aktualnych finalistów.
 
Pięć mistrzostw G2, siedem triumfów Fnatic - czego chcieć więcej, aby mówić o hitowym starciu? Jednak nie tylko osiągnięcia sprawiają, że ten mecz jest wyjątkowy.

Legalnie czy nielegalnie?

Walka o dominację w Europie to niewystarczający powód, aby nienawidzić rywala? To może przypomnijmy sytuację z końcówki zeszłego roku, kiedy to barwy zmieniał Rasmus "Caps" Winther. Ówczesny midlaner Fnatic zdecydował się na transfer do G2. I być może nie byłoby o tym tak głośno, gdyby nie oskarżenia "Pomarańczowych" pod adresem Luki "Perkza" Perkovicia.

ZOBACZ WIDEO Eliminacje Euro 2020. Kamil Grosicki. "Ten zimny prysznic może nam tylko pomóc"

Czytaj także: WCS Fall: Elazer w ćwierćfinale. Pozostali Polacy już tylko kibicują

Władze Fnatic otwarcie oskarżały Chorwata o tak zwany "poaching" czyli nakłanianie innego zawodnika do zmiany barw bez wiedzy organizacji, dla której aktualnie występuje. To zresztą nie był pierwszy tego typu wybryk Perkovicia. Finalnie jednak, poza kilkoma złośliwościami w social mediach, sprawa rozeszła się po kościach, gdyż tego typu proceder jest bardzo ciężki do udowodnienia. Zadra w szeregach Fnatic na pewno jednak pozostała. I vice-versa, dla "Capsa" triumf nad byłymi kolegami może mieć szczególny smak.

W Europie nikt nie gra tak jak oni

Na Starym Kontynencie to G2 jako pierwsze pokazało, że klasyczne granie w League of Legends, gdzie na dolnej alei gra strzelec oraz wspierający, na środku mag, a na dżungli najlepiej postać z dobrym doskokiem to niekoniecznie najefektywniejszy styl. "Jankos" wraz z kolegami pokazali, że potrafią grać wszystkim i wszędzie, a najlepiej obrazuje to fakt, że każdy w zespole ma na swoim koncie przynajmniej jedną grę Pyke'iem. W samym tylko wiosennym finale "Jankos" potrafił wyciągnąć Morganę, "Caps" Jayce'a, zaś "Perkz" Neeko. Co im przyjdzie do głowy tym razem? Odpowiedź na to pytanie jest podobnie trudna jak na to, jakie liczby padną w kolejnym losowaniu totolotka.

Jednak nie tylko Samurajowie potrafią zaskakiwać niekonwencjonalnymi kompozycjami. Jeżeli ktoś w Europie gra w tę samą grę co G2, to jest to właśnie Fnatic. Co więcej, w przeciwieństwie do ekipy "Capsa", "Pomarańczowi" zdołali znaleźć efektywne zastosowanie dla Garena, czym nieco utarli nosa swoim rywalom. Idąc dalej, "Rekkles" to wybitny gracz Karmy, którą jednak równie dobrze mogą podjąć "Bwipo" bądź "Nemesis". Twisted Fate? W przypadku każdej innej drużyny całkowicie pomijana postać. W przypadku Fnatic - "must ban", gdyż "Nemesis" czyni nim prawdziwe cuda.

Czytaj także: LCK. Znamy komplet koreańskich uczestników mistrzostw świata League of Legends

Które mecze lepiej oddawały rzeczywistość?

Obie drużyny dopiero co mierzyły się w bo5 o to, kto awansuje bezpośrednio do finału, a kto będzie zmuszony rozgrzać się z Schalke. Wówczas lepsze było G2 wygrywając 3:2. Z tamtego meczu ciężko jednak wyciągnąć jednoznaczne wnioski.

Przez pierwsze dwie mapy zadziwiająco dobrze wyglądało Fnatic. Wydawało się, że "Caps" wraz z kolegami kompletnie nie posiadają pomysłu, jak zneutralizować rywali. Wówczas można było wierzyć, że w tym sezonie możemy być świadkami detronizacji panujących mistrzów.

W trzeciej grze jednak, w dość pechowych dla Fnatic okolicznościach, głównie dzięki genialnej kradzieży barona, to G2 zdołało zwyciężyć po bardzo zaciętej rozgrywce. I tu zaczął się upadek "Nemesisa" i spółki. Najsmutniejsza dla nich była piąta mapa, którą G2 zwyciężyło jeszcze przed 20. minutą, a mimo to wypracowało ponad 15 tysięcy (!) złota przewagi. I choć w tym starciu zespół uformowany przez "Ocelolote'a" wydawał się o dwie klasy lepszy, to nie można też nie uwzględnić faktu, że po dwóch porażkach w niemal wygranej serii, psychika graczy Fnatic mogła się po prostu rozsypać.

Jakkolwiek nie spojrzeć na nadchodzące starcie, będzie to prawdziwy hit z mnóstwem podtekstów. Mecz ten obserwować będą nie tylko Europejczycy. Oczy całego świata zwrócone będą na Ateny, gdzie odbywać się będzie finał, gdyż aktualnie to właśnie Europa uchodzi za jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy region na świecie. A jeżeli w finale grają dwie bezsprzecznie najlepsze drużyny tego regionu, to możemy być pewni niesamowitego widowiska.

Finał letniego splitu LEC 2019:

8.09 (niedziela) 17:00 Fnatic vs G2 Esports

Komentarze (0)