Paweł Wójcik – prosto z Austrii: Uli Borowka stawia na Polaków!

Turniej taki jak Mistrzostwa Europy ma to do siebie, że cały czas poznaje się nowych ciekawych ludzi. Dziś razem z Marcinem Adamskim, byłym piłkarzem piłkarzem Rapidu Wiedeń miałem przyjemność poznać Josefa Hickersbergera - trenera reprezentacji Austrii. "Adams" grał w barwach Rapidu w sumie 5 sezonów a jego trenerem był między innymi ... obecny selekcjoner współgospodarza Euro 2008. W południe umówieni byliśmy na tak zwany "Exclusiv" z Hickersbergerem..

Ośrodek Austriaków, w którym szlifują formę na ME jest całkiem niedaleko od bazy biało-czerwonych. W pobliżu są także Chorwaci, których regularnie odwiedza raper RED, który także jest w naszej ekipie telewizyjnej. I tylko Niemcy wybrali na swoją siedzibę włoską Asconę, która jest tak daleko, że na mecze do Klagenfurtu i Wiednia będą musieli latać samolotem. Wróćmy jednak do ośrodka Austriaków. Bez żadnych kłopotów można wejść do środka (inaczej niż do Polaków bo tych cały czas pilnuje policja), odebrać specjalna dodatkowa akredytacje i czekać na gościa a właściwie gospodarza bo to przecież my jesteśmy gośćmi. Selekcjoner zjawia się z delikatnym spóźnieniem. Hickersberger jest za to wesoły uśmiechnięty i z miejsca "strzela misia" z Adamskim. Fajna sprawa, przedstawiam się i już jest zupełnie inaczej. Za sprawa piłkarza pochodzącego ze Świnoujścia, selekcjoner jest bardzo rozmowny. Mówi że na razie chcą ograć Chorwatów, a o Polakach pomyślą dopiero po pierwszym meczu. Troszkę chyba mają stracha, bo selekcjoner z olbrzymim respektem wypowiada się o zdolnościach taktycznych niedzielnych rywali, o tym jak pięknie grają piłką i o gwiazdach, zwłaszcza Nico Kovaczu. Hickersberger docenia także naszych, ale mówi o nich mniej. Bez słowa zająknięcia opisuje zdolności Bąka (którego zna z tutejszej ligi) oraz Krzynówka i Smolarka. Sporo czasu poświęca Beenhakkerowi. Jest pełen podziwu, że po słabym starcie na początku eliminacji do Euro 2008, nasi chłopcy pod okiem Holendra zdobyli 4 punkty w meczach z Portugalią. Wygrać taką grupę to było coś - zaznaczył "Hicke". Rozmowa trawała 20 minut, to o 5 dłużej niż mają do dyspozycji inne stacje. Na koniec jeszcze jeden miś z Adamsem, ze mną "piąteczka" i już mieliśmy się rozstać, kiedy Marcin wyciągnął z torby niespodziankę. Tradycyjny polski smak, buteleczka z trawką w środku. O to było coś! Hickersberger był wyraźnie zadowolony z "Żuberka".

Kilka tygodni temu w Bregenz (kurort nad Jeziorem Bodeńskim) miałem przyjemność poznać jego asystenta Andreasa Herzoga - 103 mecze w reprezentacji Austrii. Kiedy spotkaliśmy się dziś, Andreas stanął widząc Marcina Adamskiego i zaczął się dopytywać o to, co dzieje się w Polsce. Nie interesowała go rzecz jasna kwestia akcyzy na paliwo, nie dopytywał się także o kontuzje w naszej kadrze. Zapytał: "Po co przed takim meczem jak niedzielny Polska - Niemcy w naszej prasie publikuje się zdjęcia ze ściętymi głowami Ballacka i Loewa?" Kurcze nie wiedzieliśmy jak na to odpowiedzieć, bo sami twierdzimy również że jeden z popularnych dzienników w tym miejscu "przegiął pałkę". Po ostatniej publikacji niesmacznego fotomontażu, bardzo krytycznie wyrażali się na ten temat nawet działacze UEFA i FIFA. Na dzisiejszej konferencji przepraszał za ten głupi żart nawet Leo Beenhakker. Wstyd. Bo mamy pretensje do Niemców za teksty o polskich złodziejach i chuliganach, a sami postępujemy jeszcze gorzej. Szkoda że tak się to zaczyna.

Z rzeczy przyjemniejszych. Kilka dni temu trafiłem na dobrego znajomego kibiców Widzewa Łódź! Uli Borowka, tak tak, cały czas na chodzie, nawet jeszcze gra w piłkę, tak jak w meczu z Austrią - tylko że był to mecz oldboyów. "Uli, witaj jesteśmy twoimi fanami z Polski" - zacząłem na wesoło i były reprezentant Niemiec był nasz. Tak więc zdaniem Borowki z naszej grupy awans do ćwierćfinału uzyskają Niemcy i Polska. Polska dlatego bo ma świetny kolektyw, a selekcjoner naszej drużyny wymusił na zawodnikach trzymanie dyscypliny. Także Borowka jest pod wrażeniem zwycięskich eliminacji Polaków.

W gronie polsatowców cały czas wesoło. Dojeżdżają kolejni eksperci, wczoraj Jurek Brzęczek, a teraz Piotr Świerczewski, Zbigniew Boniek i Adam Ledwoń. Nie ma co znaleźć się w takim gronie to wielkie przeżycie. Zwłaszcza jak byli zawodnicy wracają do tego co działo się w czasie kiedy oni byli w kadrze. Ciekawa opowieść:) Do historii przeszła odprawa przed spotkaniem na Stad de France z Francją za kadencji Jerzego Engela. Jeden z piłkarzy wspominał to tak: "Wchodzi asystent Engela i mówi, Bartez - przereklamowany, słaby na przedpolu, gubi piłki, Viera - wolny, niecelne podania po co on w ogóle w kadrze, Pires - szybki ale do przejścia, słabe dośrodkowania, Zidane - wolny w środku boiska, Henry - przereklamowany" i tak o każdym z 11 Francuzów mówił ów asystent. Wspominający to piłkarz stwierdził wówczas - no faktycznie nie ma się czego bać, jedziemy z ogórkami. W tym momencie wszedł jednak do sali Engel i rzucił:"Panowie nie ma co rozwodzić się na temat Francuzów. Najwyższa półka, Bartez - klasa światowa, najlepszy klub, Viera - nie do przejścia, Pires - każda podawana przez niego piłka trafia pod nogę kolegi, Zidane - król drugiej linii, Henry - najlepszy snajper świata. I tak o każdym z 11 Francuzów mówił selekcjoner. Opowiadający to wczoraj zawodnik stwierdził tylko: jak tu się nie załamać po takiej odprawie.

No i jak widzicie jest wesoło. Pani w hotelowym barze chciała być bardzo miła i zapytała czy domówić na czas pobytu dodatkowych 50 win. Nie - padła odpowiedź. Niech pani domówi 500. Cały czas pada ale pić się chce. Niestety w menu cały czas sznycel rulez!

Z Bad Waltersdorf Paweł Wójcik

Komentarze (0)