Holenderski szkoleniowiec nie może pojąć, jak w takiej sytuacji można było wskazać na "wapno". - Nie widziałem żadnego rzutu karnego. Przed turniejem oglądaliśmy na DVD co jest dozwolone w polu karnym, a co nie. Zwracano uwagę na przepychanki i sędziowie byli przygotowani, aby szczególnie przyglądać się takim sytuacjom. To były zwykłe przepychanki i być może sędzia dostrzegł coś, czego nie widział nikt inny - przyznał na pomeczowej konferencji prasowej Beenhakker.
Tylko cud może jeszcze sprawić, aby polska reprezentacja awansowała do ćwierćfinału EURO 2008. Wg Leo, na to nie ma już co liczyć. - To była jedyna okazja do pozostania w turnieju. Być może jutro rano będę patrzył na to inaczej, ale teraz mogę powiedzieć, że odpadamy z turnieju. To boli, bo wiemy co potrafimy, ale musimy jeszcze dużo pracować, aby grać jak topowe zespoły - nie ukrywał opiekun polskiej kadry.
Zadowolenia nie krył natomiast trener reprezentacji Austrii Josef Hickersberger. - Jesteśmy szczęśliwi, że udało nam się wywalczyć punkt w tym spotkaniu. Mój zespół grał bardzo dobrze. Chcieliśmy pokazać, że jesteśmy drużyną pełną energii i narzucimy swój styl gry. W pierwszych 30 minutach mieliśmy trzy doskonałe szanse, które jednak zmarnowaliśmy. Jak to bywa w futbolu, później to się na nas zemściło i straciliśmy gola. Po przerwie nie wyglądało to najlepiej, ale dzięki rzutowi karnemu udało się zdobyć pierwszy punkt w mistrzostwach Europy i z tego się cieszymy - powiedział po meczu austriacki selekcjoner.
Hickersberger dodał także, iż rozumie rozgroryczenie swojego kolegi po fachu. - Dobrze rozumiemy się z Leo Beenhakkerem. Oczywiście w trakcie meczu jesteśmy rywalami, ale w pełni rozumiem jego reakcję. Pewnie ja zachowywałbym się podobnie - skomentował pomeczową złość naszego szkoleniowca trener gospodarzy turnieju.