Mecz otwarcia Euro 2012 nie wybił się z szablonu i reprezentacja Polski podzieliła się punktami z Grecją. - Jak chyba wszyscy kibice ja także odczuwam niedosyt po tym meczu. W pierwszej połowie chłopaki pokazali się z naprawdę dobrej strony i chyba mało kto zakładał, że w drugiej połowie obraz gry tak diametralnie się zmieni - przyznaje Tomasz Kiełbowicz, nasz ekspert na mistrzostwa w Polsce i Ukrainie.
- Po przerwie wyszliśmy na boisko rozkojarzeni i chyba uspokojeni tą czerwoną kartką, jaką obejrzał jeden z greckich obrońców. W naszej drużynie widać było duży spokój, bo w pierwszej części tego spotkania na boisku wychodziło nam naprawdę dużo. Szkoda, że tak się to skończyło, bo mieliśmy wszelkie argumenty ku temu, żeby ten mecz wygrać - przekonuje obrońca Legii Warszawa.
Poziom widowiska w meczu otwarcia był dobrą wizytówką turnieju. - Mecz stał pod znakiem dramaturgii i obraz tego spotkania zmieniał się z minuty na minutę. Dla kibica, który pasjonuje się piłką było to fajne spotkanie, bo emocji było aż nadto. Szkoda straconych przez nasz zespół dwóch punktów, bo po zwycięstwie nasza sytuacja w grupie byłaby zdecydowanie lepsza, ale jeszcze dwa mecze przed nami i wierzę, że najbliższy mecz z Rosją będzie lepszy w naszym wykonaniu i odkujemy sobie wpadkę na inaugurację - podkreśla były reprezentant Polski.
W przeciągu całego spotkania Franciszek Smuda przeprowadził raptem jedną wymuszoną zmianę, wprowadzając na boisko Przemysława Tytonia za Wojciecha Szczęsnego, który obejrzał czerwoną kartkę. - Dla wszystkich zachowanie trenera było zastanawiające. Wiadomo, że trener na pewno miał na to spotkanie jakąś koncepcję, ale czerwona kartka te szyki naszemu selekcjonerowi pokrzyżowała. Wszyscy jesteśmy w ogromnych emocjach, bo liczyliśmy, że nasza reprezentacja ten mecz wygra. Zapewne każdy z nas by jakichś zmian na boisku dokonywał, ale taka była decyzja trenera i to on wziął na siebie odpowiedzialność za wynik tego spotkania - zauważa Kiełbowicz.
Znacznie lepiej od Polaków mistrzowskie zmagania zainaugurowała reprezentacja Rosji, która łatwo rozbiła reprezentację Czech (4:1). - Rosjanie pokazali jak dobrą są drużyną, ale my musimy pamiętać, że każdy mecz jest inny i nie każde spotkanie ten zespół będzie wygrywał różnicą 3-4 bramek. Kiedyś przyjdzie im się potknąć i nic nie stoi na przeszkodzie temu, by miało to miejsce w meczu z gospodarzami turnieju. Na pewno nasz sztab szkoleniowy dokładnie mecz z Grecją przeanalizuje i myślę, że szczególnie po pierwszej połowie meczu otwarcia nie stoimy w meczu ze Sborną na straconej pozycji - zapewnia doświadczony defensor.
- Chciałbym, żeby wtorkowe spotkanie Polski z Rosją było meczem dwóch drużyn, które z grupy A. awansują. Nie możemy meczu z Grecją brać jako wielki dramat czy naszą porażkę. Spokój będzie teraz dla naszych chłopaków najważniejszy. Nasza drużyna pokazała, że ma naprawdę duży potencjał i może na tym turnieju odpalić. Musimy pamiętać, że zagraliśmy pierwszy mecz o stawkę od bodajże czterech lat, a to nie jest komfortowe położenie. Wszyscy w naszej drużynie na pewno poczują sportową złość i na kolejne spotkanie wyjdą w jeszcze bardziej bojowym nastawieniu. Wielokrotnie pokazywaliśmy, że potrafimy grać pod presją i myślę, że teraz będzie podobnie - puentuje ekspert portalu SportoweFakty.pl.