Dowhań dla SportoweFakty.pl: Szczęsny poradzi sobie z presją i wróci silniejszy

Krzysztof Dowhań uchodzi za jednego z najlepszych trenerów bramkarzy w Polsce. Pod jego wodzą szczyt swoich umiejętności osiągnęli m.in. Artur Boruc, Łukasz Fabiański i Wojciech Szczęsny.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Trener Wojciecha Szczęsnego z czasów jego gry w Legii Warszawa, Krzysztof Dowhań przekonuje, że bramkarz reprezentacji Polski, który popełnił dwa poważne błędy w meczu otwarcia Euro 2012 z Grecją nie powinien zostać skreślony przez Franciszka Smudę. - Nie da się ukryć, że Wojtek popełnił w tej sytuacji błąd, ale winą za sprokurowanie rzutu karnego należy obarczyć także linię defensywną, bo nasi obrońcy próbowali wysoko wyjść i stworzyć pułapkę ofsajdową, która okazała się być nieskuteczna - analizuje w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl trener bramkarzy klubu z Łazienkowskiej.

- Szczęsny za sprawą błędu swoich obrońców znalazł się w naprawdę trudnej sytuacji. Zdecydował się podjąć ryzyko i wyjść wysoko, ale w tej sytuacji musiał po prostu tak zareagować. A że skończyło się to rzutem karnym i czerwoną kartką, to akurat sprawa bezdyskusyjna, bo w takiej sytuacji sędzia nie miał prawa inaczej zareagować - przekonuje Dowhań.

Jeden z najlepszych trenerów bramkarzy w Polsce ze Szczęsnym-juniorem współpracował przez pół roku. - Przyszedł do nas z Agrykolii Warszawa i był dalej wtedy w wieku juniorów starszych. Trenował jednak z pierwszym zespołem, bo ten chłopak miał potencjał. W pierwszym zespole Legii nie zadebiutował, bo wkrótce potem wyjechał do Arsenalu, gdzie szybko przebił się do pierwszego zespołu - wspomina pierwszy trener bramkarza biało-czerwonych.

Obok sytuacji z rzutem karnym Szczęsny nie najlepiej spisał się przy wyrównującym trafieniu dla Greków. - Doszło do nieporozumienia z Wasilewskim. Moim okiem wyglądało to tak, jakby jeden czekał na to co zrobi drugi i w końcu Wojtek wyszedł nie w tempo. Ta bramka w jakimś stopniu na pewno go obciąża, ale nie jest jedynym winowajcą - podkreśla Dowhań.

- Jestem spokojny o losy tego chłopaka na tym turnieju. On jest na tyle mocny psychicznie, że na pewno z tym sobie poradzi. Odcierpi karę jednego meczu i będzie robił wszystko, by wrócić do bramki. Żaden rozsądny trener nie będzie piłkarza oceniał po jednym meczu. Gdybyśmy mieli iść tą drogą, to właściwie roszad w bramce trzeba byłoby dokonywać po każdym meczu, bo nie ma takiego spotkania, w którym bramkarz przynajmniej raz by się nie pomylił. Nie zawsze skutkuje to utratą bramki, ale takie błędy się zdarzają nie tylko takim fachowcom jak Wojtek, ale nawet znacznie bardziej doświadczonym - zauważa trener, pod wodzą którego klasę europejską osiągnęli m.in. Artur Boruc, Łukasz Fabiański i Jan Mucha.

Zdaniem Dowhania wpływ na koncentrację Szczęsnego mogła mieć... słaba pierwsza połowa w wykonaniu zespołu Fernando Santosa. - Nie sądzę, żeby Wojtek podszedł do tego meczu zdekoncentrowany. Być może wpływ na jego błędy w drugiej połowie miał przebieg pierwszej części gry, kiedy nie miał on okazji na interwencję, bo Grecy pod nasze pole karne z piłką przedostawali się sporadycznie. Zawsze łatwiej jest dla bramkarza, kiedy ma częsty kontakt z piłką, bo wtedy sam siebie nakręca. Kiedy okazji do interwencji jest mało, to zazwyczaj jest tak, że jedna na godzinę kończy się utratą bramki - ocenia opiekun bramkarzy stołecznego klubu.

Miejsce młodego bramkarza między słupkami reprezentacyjnej bramki zajął Przemysław Tytoń, który w swojej pierwszej interwencji obronił rzut karny wykonywany przez Georgiosa Karagounisa. - Trudno jest w takiej sytuacji wyczuć intencje strzelca. Często tak jednak jest, że kiedy do bramki wchodzi nierozgrzany chłopak, zajmując miejsce kolegi z zespołu, który boisko z przyczyn losowych opuścił, to ma większe szanse na dobrą pierwszą interwencję. Tutaj była czerwona kartka i nie ma czasu myśleć. Trzeba szybko się ubrać, założyć rękawice, wejść do bramki i obronić tego karnego. Widać było, że Przemek super wyczekał Greka i obronił bardzo dobrze - kiwa głową z uznaniem spec w bramkarskim fachu.

Rywalizacja o miejsce między słupkami na ostatni mecz fazy grupowej z Czechami będzie zacięta. - W meczu z Rosją na pewno do składu wskoczy Tytoń, ale myślę, że z Czechami zagra już Szczęsny. Ten chłopak zasłużył sobie na to, by być nr 1. polskiej reprezentacji i wydaje mi się, że tak po odpokutowaniu przez niego jednego meczu kary będzie - puentuje Dowhań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×