Bardzo słabe pierwsze minuty i dwie w tym czasie stracone bramki zadecydowały o tym, że Grecy porażką zakończyli mecz z Czechami. Nie w braku koncentracji swojego zespołu, a w zupełnie innej sferze przyczyn tej porażki upatrują jednak media na Helladzie. - Grecy, jak to Grecy, po raz kolejny narzekają na pracę arbitra, który w ich opinii po meczu z Polską, znowu ich skrzywdził nie uznając bramki z pierwszej połowy. Wydaje mi się, że ich pretensje są słuszne, bo w tej sytuacji ciężko mówić o ofsajdzie - mówi Maciej Bykowski, nasz ekspert na Euro 2012.
- Oczywiście nikt też nie ukrywa, że drużyna słabo weszła w mecz i wyraźnie odstawała od rywala w pierwszych dwudziestu minutach. Powodem do zastanowienia jest dla nich także postawa defensywy, która w trakcie eliminacji do mistrzostw Europy należała do jednej z najlepszych, we wszystkich meczach tracąc tylko pięć bramek. W trakcie Euro ta formacja jednak wyraźnie zawodzi i to jest dla Greków powodem wielkiej zgryzoty - przyznaje były zawodnik m.in. Panathinaikosu Ateny i OFI Kreta.
Początek spotkania Greków z Czechami był podobny do tego, jakiego świadkami byli kibice reprezentacji Polski w meczu otwarcia turnieju o prym na Starym Kontynencie. - Czesi wyciągnęli wnioski z błędów Polaków. Od pierwszego gwizdka odważnie zaatakowali i szybko strzelili bramkę, po czym dołożyli drugą i właściwie było po meczu. Podobnie by było z meczem otwarcia, ale nasza drużyna kilka dobrych okazji zmarnowała i, w przeciwieństwie do Czechów, nie zdołała podwyższyć jednobramkowego prowadzenia - analizuje Bykowski.
Mimo dwóch ciosów na początku meczu wybrańcy Fernando Santosa potrafili się podnieść i strzelić bramkę kontaktową. - To co podoba mi się w grze Greków, to ich niezmącona wiara w sukces. Potrafili ze stanu 0:2 do przerwy się podnieść i zdobyć bramkę kontaktową krótko po przerwie. W drugiej połowie byli zespołem zdecydowanie lepszym, dobrze operowali piłką. Czesi zupełnie nie umieli sobie z tym poradzić i chyba ani razu nie zdołali stworzyć zagrożenia pod bramką rywala. Tym bardziej szkoda nieuznanej bramki, bo ten mecz mógł spokojnie zakończyć się remisem. Przede wszystkim pokazał on jednak jak silnym charakterologicznie zespołem jest Grecja - przekonuje nasz ekspert.
Przed ostatnią serią gier w grupie A wszystkie zespoły zachowują szanse na awans do ćwierćfinałów. - Moje serce jest przede wszystkim za Polakami, potem kibicuję Grekom. Wydaje mi się jednak, że scenariusz, w którym do ćwierćfinałów wchodzi Polska i Grecja jest nierealny. W meczu z Rosjanami nie daję Grekom wielkich szans na zwycięstwo. Nie mówię tego z przekory, ale po prostu nie widzę argumentów przemawiających w tej sytuacji na korzyść drużyny Santosa. Powtórzę jednak po raz setny, że gdyby statystyki grały w piłkę, to Grecy nigdy nie byliby mistrzem Europy - uśmiecha się doświadczony napastnik.
- Ostatnia kolejka spotkań w "polskiej" grupie przekonała mnie do tego, że w ćwierćfinałach zagrają Rosja i Polska. Sborna wyjdzie z pierwszego miejsca, bo jest po prostu najlepszym zespołem tej grupy. Polacy z meczu na mecz także prezentują progres i radzą sobie coraz lepiej. Myślę, że to na Czechów wystarczy i uda nam się zanotować historyczne zwycięstwo i awans. We Wrocławiu nie spodziewam się jakiegoś wielkiego spotkania. Liczę raczej na jednobramkowe zwycięstwo naszego zespołu. Musimy przecież bronić honoru gospodarza - argumentuje Bykowski.
Zdaniem charakternego gracza dużą poprawę w grze biało-czerwonych przyniosły zmiany dokonane przez Franciszka Smudę. - Widać było w postawie tego zespołu, że na boisku czuje się zdecydowanie bardziej pewnie niż w meczu z Grecją. Duży spokój w środku pola wprowadzał też Dudka, który dobrze rozbijał ataki Rosjan. Po Wasilewskim był to zawodnik, który nadawał ton walce naszej drużyny, a chłopaki do niego równali. Cieszy też to, że po stracie bramki Polacy nie opuścili głów, ale dalej z konsekwencją realizowali założenia nakreślone przez selekcjonera. Z uporem dążyli do wyrównania i te wysiłki zostały wynagrodzone - puentuje ekspert portalu SportoweFakty.pl.