Euro 2016: Męki gospodarzy na początek turnieju. Genialny Payet ratuje Francję

PAP/EPA / Filip Singer
PAP/EPA / Filip Singer

Francuzi grali z Rumunami przeciętnie, ale wygrali 2:1, bo w ich składzie gra Dmitri Payet. Fenomenalny pomocnik zaliczył piękną asystę, strzelił cudowną bramkę i uratował Paryż przed wielkim rozczarowaniem.

Fenomenalny pomocnik West Ham United uratował Francuzów, w 89. minucie trafił w samo okienko. Jednak generalnie gospodarze rozczarowywali przez większość spotkania. Jeśli będą grać tak jak podczas meczu otwarcia w Paryżu, może skończyć się to wielką wpadką.

Francuzi, typowani na głównego kandydata do zdobycia tytułu, zaczęli dość ospale i już na samym początku przysnęli przy rzucie rożnym Rumunów. Anghel Iordanescu, zwany jest "Generałem", bo doskonale wie, jak poprowadzić swoją "armię" przeciw teoretycznie silniejszemu przeciwnikowi. I już na początku Rumuni stworzyli sobie doskonałą sytuację. Z rożnego zagrał Adrian Popa, przedłużył Florin Andone a z kilku metrów, prosto w bramkarza, strzelił Bogdan Stancu. To była sytuacja stuprocentowa, ale rumuński napastnik zamiast przy słupku, trafił prosto w Hugo Llorisa.

Dla Francuzów był to sygnał ostrzegawczy. Słaby "na papierze" i nisko notowany rumuński zespół nie przyjechał do Paryża tylko po to, by zobaczyć koncert Davida Guetty na otwarcie Euro 2016 i zostać przystawką w drodze Francuzów po medal.

Ale gospodarze, choć rozkręcali się bardzo powoli, to jednak zdobywali z czasem teren. Nie był to futbol marzeń. Na pewno przez słabszą grę Paula Pogby. Pomocnik "Juve" pokazał kilka świetnych zagrań, ale było to zaledwie jak próba przed koncertem. Na ten wciąż czekamy.

Ataki gospodarzy były nieco powolne, ale coraz groźniejsze. N'Golo Kante opanował środek pola, a Dimitri Payet podawał z taką precyzją, że byłoby wstydem tego nie wykorzystać.

A jednak Olivier Giroud nie mógł zmarnować takiej okazji do irytowania kibiców. Napastnik, który w turnieju gra tylko dlatego, że Karim Benzema jest zawieszony, pokazał, że jego seria 15 meczów bez bramki w Premier League to nie przypadek. Miał fantastyczne okazje w 11. i 45. minucie, kiedy jego strzały głową przelatywały obok słupka albo nad poprzeczką.

Po błędzie Vlada Chirichesa z bliska w słupek uderzył Antoine Griezmann i ten sam zawodnik miał świetną okazję kilka minut przed przerwą, ale piłka odbiła się od nóg obrońców.

W końcu gospodarzom się udało. Rozgrywający popisową partię Payet nie zniechęcił się słabą skutecznością Girouda. Kilkanaście minut po przerwie pięknie zagrał do Pogby, ale zawodnik, który, jeśli wierzyć ekspertom, ma być największą gwiazdą tych mistrzostw, uderzył w bramkarza Rumunów, Cipriana Tatarusanu. A za chwilę Payet zagrał jeszcze raz i tym razem napastnik Arsenalu wykorzystał niezdecydowanie bramkarza i wygrał z nim walkę w powietrzu. Powtórki pokazały, że Giroud lekko potrącił bramkarza, ale sędzia tego nie zauważył. Stare powiedzenie mówi, że piłkarz musi być choć trochę "bandytą".

Francuzi prowadzili 1:0 i wydawało się, że nie ma siły, która odbierze im wygraną. To, że Rumuni zdołali wyrównać, pokazuje, że ten zespół ma wielką jakość. Porównując tych zawodników do wielkiej drużyny Iordanescu, tej z 1994 roku, wydaje się to zadaniem karkołomnym. Ten zespół nie ma wielkich nazwisk, może poza środkowym obrońcą Napoli Chirichesem. Ale pokazał, że może być "czarnym koniem" turnieju.

W 64. minucie Patrice Evra powalił w polu karnym Stancu i sam poszkodowany wykorzystał "jedenastkę". Na co dzień ten zawodnik gra w tureckim Genclerbirligi Ankara, klubie w kierunku którego nie spojrzeliby nawet rezerwowi francuskiej drużyny.

Podirytowany Didier Deschamps szukał innych rozwiązań. Widząc, że jego "konie pociągowe", Griezmann i Pogba, nie mają świeżości, wpuścił na boisko "młode wilczki", Kingsleya Comana i Anthony'ego Martiala. Ten drugi miał nawet niezłą okazję, ale strzelił zbyt lekko. Coman pokazał szybkość i pomysłowość, jakże deficytowy towar w zespole gospodarzy.
 
Ostatecznie Francuzi wygrali dzięki uderzeniu z dystansu Payeta. To może być jego turniej, choć miał należeć do kolegów gracza West Hamu. Ofensywny pomocnik pokazał, że nieprzypadkowo został wybrany do najlepszej jedenastki Premier League.

Francja, mimo wygranej, nie zaczyna dobrze turnieju, drużynie brakuje szybkości, świeżości. Trudno oprzeć grę na wrzutkach Payeta i kilku pojedynczych zrywach. Ze słabą Rumunią to zadziałało, ale co dalej?

Francja - Rumunia 2:1 (0:0)
1:0 - Olivier Giroud 58'
1:1 - Nicole Stancu (k.) 66' 
2:1 - Dimitri Payet 89'

Składy

Francja: Hugo Lloris - Bacary Sagna, Adil Rami, Laurent Koscielny, Patrice Evra - N'Golo Kante, Paul Pogba (77' Antoine Martial), Blaise Matuidi - Antoine Griezmann (66' Kingsley Coman), Olivier Giroud, Dmitri Payet (90+2' Moussa Sissoko).

Rumunia: Ciprian Tatarusanu - Cristian Sapunaru, Vlad Chiriches, Dragos Grigore, Razvan Rat - Nicole Stanciu, Ovidiu Hoban, Mihail Pintilii - Adrian Popa (82' Gabriel Torje), Florin Andone (61' Denis Alibec), Bogdan Stancu (72' Alexandru Chipciu).

Sędziował: Viktor Kassai (Węgry)

Żółte kartki: Giroud (Francja) oraz Chiriches, Rat, Popa (Rumunia).

Widzów: 80 000.

Marek Wawrzynowski z Francji

ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Francuzi oszaleli na punkcie Euro. "Mają drużynę gotową na sukces"

Źródło artykułu: