WP SportoweFakty: Meczu z Irlandią Północną z 2004 akurat pan zapomnieć nie mógł. Zdobył pan gola, a potem został wyrzucony z boiska.
Piotr Włodarczyk: To chyba najdziwniejsze spotkanie w karierze. Mieliśmy wszystko pod kontrolą, do zmiany szykowany był Paweł Kryszałowicz. Podchodził już do linii bocznej, miał wejść za mnie. Właśnie wtedy sędzia pokazał mi czerwoną kartkę za uderzenie przeciwnika.
Miał pan pretensje do arbitra?
- Nie, tylko do siebie. Z drugiej strony: nawet nie dotknąłem rywala, a on padł. Typowy reprezentant Irlandii Północnej.
Potem nie mógł pan wystąpić w spotkaniu z Anglikami...
- Jestem przekonany, że po tak dobrych zawodach bym zagrał. Bardzo żałowałem, do dziś ta sytuacja siedzi ością w gardle. Jedyna czerwona kartka w życiu, taki moment, a ja - zamiast wyjść na boisko - wróciłem do domu. Trener Legii Warszawa chciał, żebym przyjechał i szykował się do ligi.
ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Na ten mecz czeka Maciej Żurawski. "Mają potencjał i wielu dobrych graczy"
Przed samym meczem z Irlandią Północną Jackowi Krzynówkowi zmarł ojciec. To odbiło się na wszystkich?
- Niebywale trudna sytuacja. Jacek mocno to przeżył, ale powiedział trenerowi, że chce zagrać. Wyszedł na murawę, pokazał się ze znakomitej strony, zdobył gola, a potem zadedykował go ojcu.
Rywale do najsilniejszych nie należeli?
- Specjalnie nam nie zagrozili, wygraliśmy gładko. Pierwszy gol padł z rzutu rożnego: Maciek Żurawski wkręcił idealnie. Moje trafienie też nietypowe. Obrońcy nie wiedzieli, co robić, zawahali się i dzięki temu mogłem uderzać.
Od tamtego czasu w ich kadrze wiele się zmieniło?
- Styl będzie podobny. Nikt nie odstawi nogi, dużo długich piłek, agresji, wejść na pograniczu faulu czy prowokacji. Zresztą, przez nią dostałem czerwień. Na pewno w ich kadrze jest teraz więcej jakości.
Rozmawiał Mateusz Karoń