- Dostałem w przeponę i straciłem oddech. Nic nie słyszałem. Wojtek mówi, że coś krzyczał, ale nic nie słyszałem - mówi Łukasz Piszczek.
- Byliśmy dobrze przygotowani do tego meczu, wiedzieliśmy jak gra Irlandia Północna, wiedzieliśmy że musimy szanować piłkę. W pierwszej połowie czasem zbyt wcześnie chcieliśmy dośrodkowywać, ale potem powiedzieliśmy sobie, że trzeba bardziej związać przeciwnika na jednej stronie, ewentualnie przerzucić ciężar gry na drugą. I to nam się dobrze udawało - analizuje grę prawy obrońca naszej kadry.
- Oni naprawdę zagęścili środek, dlatego było trudno tam się przebić, ale po tych dośrodkowaniach mieliśmy też rzuty rożne, które były dość groźne, więc to też było niezłe rozwiązanie - twierdzi 31-latek.
ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Terlecki: mogliśmy pokusić się o wyższe zwycięstwo
Piszczek był jednym z najbardziej aktywnych zawodników na boisku, bo rywale zostawiali sporo miejsca na skrzydłach. - Byliśmy na to przygotowani, że i ja, i Artur Jędrzejczyk będziemy mieli trochę miejsca, więc skorzystaliśmy z tego - opowiada.
Teraz Polska gra z Niemcami, mistrzami świata i faworytami całego turnieju. - Zdecydowanie będzie to trudniejsze spotkanie. Dziś nasi przeciwnicy bardziej się cofnęli, zresztą byłem tym zaskoczony. Dopiero pod koniec wprowadzili większą liczbę ofensywnych zawodników - zaznacza.
Irlandczycy z Północy sprawiali wrażenie, jakby na mecz przyjechali po to, żeby przetrwać 90 minut. - Trochę mnie to zdziwiło. Jak już awansujesz na taki turniej, to chcesz pokazać coś więcej. W sumie bronili się i ograniczali do długich podań do Lafferty'ego. Dobrze, że potrafiliśmy to wykorzystać - podkreśla Piszczek.
Dla obrońcy Borussii to już trzeci turniej, wśród zawodników kadry jest wyjadaczem.
- Każdy mecz na takim turnieju to jest coś wyjątkowego. Lekki stresik był, ale być musi bo pozwala się lepiej skoncentrować na takim spotkaniu - stwierdza.
Rywale z Irlandii Północnej starali się zablokować stronę na której Piszczek grał z Kubą Błaszczykowskim, ale z większości tych pojedynków zwycięsko wychodzili Polacy. - Z drugiej strony świetnie sobie radzili również Artur i Bartek Kapustka, doskonale się rozumieli. My to wykorzystaliśmy, związaliśmy przeciwników na jednej stronie, robiliśmy przerzut na drugą i to zdało egzamin. Cieszę się też, że Kuba zaliczył asystę, miał parę dobrych sytuacji. Ja w niego zawsze wierzyłem - dodaje.
I mówi, że Polakom pomogły nieudane sparingi. - Nie poszły tak jakbyśmy chcieli, ale może dzięki temu nasza koncentracja była lepsza? - zastanawia się.
Marek Wawrzynowski z Nicei