Bartosz Kapustka: Uwielbiam grać w meczach, które cieszą się wielkim zainteresowaniem

Bartosz Kapustka zastąpił na lewym skrzydle kontuzjowanego Kamila Grosickiego i dał fantastyczny koncert pełen dryblingów, zwodów i strzałów. Przez wielu komentatorów jest już typowany do objawienia turnieju.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
PAP/EPA / OLIVER WEIKEN

Chyba nie ma pan układu nerwowego, bo z Irlandią Północną zagrał pan tak, jakby to był kolejny wielki turniej Bartosza Kapustki.

- Na pewno mam. Każdy ma nerwy i nie jest tak, że gramy tak jak na podwórku. Był lekki stres, ale on napędza, daje takie pozytywne emocje. Po to się trenuje, po to się grało kiedyś na boisku, żeby występować na takich wielkich imprezach. Kocham tę całą otoczkę i uwielbiam grać w meczach, które cieszą się wielkim zainteresowaniem.

Od pierwszej akcji grał pan jednak trochę jak na podwórku, brał piłkę, mijał rywali.

- Ciężko powiedzieć, bo to są takie automatyzmy na boisku. Jest ułamek sekundy na podjęcie decyzji. A ja jestem zawodnikiem, który lubi dryblować, nigdy nie byłem taki, żeby oddać piłkę i mieć czyste kapcie.

ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Tomasz Zubilewicz - prognoza pogody dla polskich piłkarzy. "Negatywny biomet nas nie czeka"

Można jakieś wnioski wyciągnąć z tego spotkania?

- Byłem trochę zaskoczony ich postawą. Wszyscy mówili, że Irlandia Północna będzie grała bardzo agresywnie, że zostawią nam mało miejsca. A to my kreowaliśmy grę, oni byli bardzo cofnięci. Z Niemcami na pewno będzie inny mecz.

Jak się pan czuje po tym świetnym debiucie?

- Niesamowicie! Cieszę się, że udało się zagrać w pierwszym składzie. Jestem z siebie zadowolony. Myślimy już o kolejnych meczach. Przełamaliśmy niechlubną serię bez zwycięstwa na wielkich imprezach.

Nigdy wcześniej nie grał pan w tak ważnym meczu.

- Kiedy rano wstałem z łóżka, pomyślałem sobie: „Kurczę, to może być najważniejszy mecz w mojej przygodzie z piłką”. Zdawałem sobie sprawę z wagi wydarzenia. Jestem bardzo dumny, że udało mi się tutaj zagrać. Dla mnie to wspaniała historia.

Na Twitterze chwalą pana Gary Lineker i Rio Ferdinand.

- Cieszą mnie pochwały. Zdaję sobie sprawę, że apetyt wzrósł. Ludzie teraz pewnie będą ode mnie więcej wymagać. Po to się gra w piłkę, żeby być coraz lepszym piłkarzem, coraz bardziej rozpoznawalnym.

Gary'ego Linekera pewnie pan nie pamięta...

- Interesuję się piłką, historią, więc wiem, kto to był. Wiem, że strzelał bardzo dużo goli, że trzy razy został królem strzelców ligi angielskiej. To niesamowita sprawa, że się o mnie wypowiadał. A jeśli chodzi o Rio Ferdinanda, to zawsze byłem fanem Manchesteru United. Uwielbiałem go jako obrońcę.

Obawialiśmy się, że silni fizycznie rywale będą chcieli pana unieszkodliwić.

- Słyszę czasem, że muszę popracować nad warunkami fizycznymi, że ktoś mnie może stłamsić i tak dalej. Rozumiem takie opinie, ale tak naprawdę boisko wszystko weryfikuje. Jeżeli ktoś jest sprytny, może pewne zachowania boiskowe przewidzieć. Czy ktoś przede mną ma dwa metry wzrostu, czy metr sześćdziesiąt, to dla mnie nie ma znaczenia.

Co teraz? Do zdrowia wraca Kamil Grosicki...

- Nikt nie przyleciał tu tylko po to, by oglądać innych zawodników z kadry.

Co powiedział panu przed meczem Grzegorz Krychowiak?

- Poradził, żebym był pewny siebie, grał tak jak zawsze i żebym spełniał marzenia i się nie przejmował, kiedy coś nie wyjdzie.

Rozmawiał Marek Wawrzynowski w Nicei

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×