Włosi jak "Bękarty Wojny", Conte jak Tarantino. Oto największa siła Italii

PAP / EPA/DANIEL DAL ZENNARO  / Radość Włochów po bramce na 1:0 z Belgią na Euro 2016
PAP / EPA/DANIEL DAL ZENNARO / Radość Włochów po bramce na 1:0 z Belgią na Euro 2016

Cała Europa zazdrości Włochom Gianluigiego Buffona i tria BBC z Juventusu. Andrea Barzagli, Leonardo Bonucci i Giorgio Chiellini ukształtowani przez Antonio Conte w Juve są dziś dla rywali twierdzą nie do zdobycia.

W tym artykule dowiesz się o:

Ale kwartet z Juventusu to nie tylko destrukcja. W dobrej drużynie piłkarskiej większość musi nosić fortepian, a tylko kilku na nim grać. Antonio Conte sprzeniewierzył się tej teorii i wywrócił co mógł do góry nogami. U niego wszyscy dźwigają i jednocześnie grają. Italia nie ma dziś wybitnych indywidualności, jest uboga kadrowo (zwłaszcza po kontuzjach Marco Verrattiego i Claudio Marchisio), ale tworzy perfekcyjną drużynę. Jak napisał jeden z włoskich kibiców pod artykułem na stronie internetowej "La Gazzetty dello sport": nie mamy wielkich talentów, nie gramy pięknie, ale harujemy więcej niż inni i zwyciężamy. Jesteśmy jednością.

"Bękarty Conte"

Grupa wyselekcjonowana przez Antonio Conte to banda rzezimieszków przypominającą bohaterów "Bękartów wojny" Quentina Tarantino. Amerykański reżyser stworzył arcydzieło opowiadające historię żydowskiego komanda, działającego podczas II Wojny Światowej na terenach okupowanej przez nazistów Francji. Żydzi mszczą się na swoich mordercach, są brutalni i bezwzględni. Kieruje nimi porucznik Aldo Raine (znakomita rola Brada Pitta), u którego zaciągają dług. Muszą go spłacić liczbą zabitych nazistów.

Każdy piłkarz reprezentacji Italii ma także zobowiązanie wobec Antonio Conte. W atmosferze niewiary i szyderstw na temat jakości drużyny, Włoch zbudował zespół w oparciu o piłkarzy niedocenianych. Radykalnie zmienił taktykę. Tuż przed turniejem ogłosił, że wraca do brutalnego catenaccio i piłki do bólu efektywnej, a więc strategii jaką Włosi kochają i umieją realizować najlepiej na świecie. Od początku kadencji zrezygnował z destrukcyjnego Mario Balotellego (mimo presji części kibiców) i odsunął na ławkę rezerwowych dwóch najbardziej utalentowanych skrzydłowych nowego pokolenia we Włoszech Lorenzo Insigne i Federico Bernardeschiego. Nawet Stephan El Shaarawy, który przeżył wiosną reinkarnację w Romie ogląda mecze Euro 2016 z ławki. Conte, obsesyjnie dbający o organizację i tempo gry, bez mrugnięcia okiem poświęca talent i indywidualne możliwości. Drużyna jest najważniejsza.

ZOBACZ WIDEO Euro 2016. Mecz z Ukrainą szansą dla rezerwowych? (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Italia, czyli fundament z Juve

Najgłośniejsze nazwiska w kadrze to dziś Gianluigi Buffon i trio BBC z Juventusu. Reszta dla średnio zorientowanego kibica to postaci niemal anonimowe. Przed towarzyskim meczem z Hiszpanią na konferencji prasowej dziennikarze zapytali Jordiego Albę, który piłkarz rywali jest jego zdaniem najgroźniejszy. Po długim zastanowieniu się, Hiszpan odpowiedział: Marco Verratti.

Tyle, że pomocnik PSG nie mógł już wówczas zagrać z powodu kontuzji.

Przeżywająca klęskę nieurodzaju Italia w obliczu braku wybitnych postaci musiała wrócić do korzeni swojej tożsamości. Jej piękna historia to przede wszystkim światowa jakość w tyłach. Bramkarze: Albertosi, Zoff, Buffon. Obrońcy: Burgnich, Paolo Maldini, Gentile, Scirea, Cannavaro czy Nesta. Furorę w sieci robi dziś zestawienie dwóch drużyn Squadra Azzurra. Pierwszej z 2006 roku, która sięgnęła po mistrzostwo świata i w której grali: Totti, Pirlo i Del Piero. Drugiej, w której obecnie występują Barzagli, Bonucci i Chiellini. To symbol ewolucji całego calciuo. Italia dziś nie kreuje, a rozbija. Ma oblicze wślizgów Chielliniego, powietrznych starć Bonucciego i przechwytów Barzalego. Ma też entuzjazm niegasnącego Buffona, spadającego z poprzeczki w euforycznym stanie po ograniu Belgów.

Conte, czyli Aldo Raine

Selekcjoner Italii przeniósł z Juventusu do drużyny narodowej strategię pracy i wymagania. Do Turynu przychodził, by odbudować potęgę bianconerich i już w pierwszym sezonie zdobył scudetto. To on kierował drużyną, która przekroczyła magiczną barierę 100 punktów w jednym sezonie i jak nikt wcześniej podporządkowała sobie Serie A. To on zmienił taktykę i wrócił do archaicznego systemu z trzema defensorami. On przekonał Andreę Pirlo do zmiany Mediolanu na Turyn. On też popadł w skrajny pracoholizm, za który zapłacił notoryczną bezsennością i koniecznością wspomagania farmakologicznego, by choć na chwilę zasnąć.

Conte ma dziś osobowość maniakalną, idzie w pierwszym rzędzie, nie obserwuje bitwy swoich piłkarzy z wzniesienia. Jak mówi Leonardo Bonucci: jest duchem tej drużyny. Oddychamy tlenem Antonio Conte.

Najważniejszą rolę w bandzie rzezimieszków Włocha pełni Gianluigi Buffon. Jest przedłużeniem jego ręki w zespole, niekwestionowanym autorytetem i liderem na boisku. Zachowuje się tak, jakby kolejny mecz w jego długiej karierze był dopiero tym pierwszym.

Włosi są na razie rewelacją turnieju. Wygrali dwa mecze i znaleźli się w 1/8 finału. Jeśli zachowają taktyczną perfekcję i będzie sprzyjać im szczęście, mogą sięgnąć po mistrzostwo Europy.

Wtedy zabiorą puchar do siebie. Na koniec powiedzą "Arrivederci!", ale z lepszym akcentem niż Brad Pitt w "Bękartach wojny".

Korespondencja z Paryża
Mateusz Święcicki

Źródło artykułu: