WP SportoweFakty: Mecz Polski z Niemcami na Euro 2016 i występ swojego syna oglądał pan z trybun Stade de France w podparyskim Saint-Denis. Jak wrażenia?
Edward Krychowiak: To, co zrobiło na mnie największe wrażenie, to liczba polskich kibiców na trybunach Stade de France w Saint-Denis. Było nas tam około 40 tysięcy. Mnóstwo pubów i restauracji w Paryżu zostało wystrojonych na biało-czerwono. W wielu miejscach słychać było muzykę disco-polo. Przyjęto nas bardzo dobrze. Zorganizowano strefę kibica dla Polaków, a wszystkie służby odnosiły się do nas ze spokojem i zrozumieniem. Wiadomo, jaki jest nasz słowiański charakter. Było dużo śpiewu, zabawy i radości. Po wejściu na stadion okazało się, że jest nas tak dużo, że możemy zakrzyczeć cały obiekt. Większość Polaków oglądała mecz na stojąco.
Jak ocenia pan grę Polaków w spotkaniu z Niemcami?
- Przez pierwsze 15 minut Polacy byli zagubieni, ale później pokazali prawdziwą dojrzałość i wszystko wróciło na normalne tory. Nasi piłkarze zachowali spokój i koncentrację. Szczególnie podobała mi się współpraca między linią pomocy a atakiem. Polacy asekurowali się wzajemnie, co pozytywnie wpływało na obraz naszej gry.
[b]
Pana syn Grzegorz, obok Michała Pazdana, uzyskał najwyższe noty w "L'Équipe" i "France Football". Dla pana na pewno jest to powód do szczególnej dumy. [/b]
- Jako ojciec i jako kibic zauważyłem dojrzałość jego gry i spokój, jaki zachowywał. Niemieckie akcje były rozbijane już w środkowej strefie boiska, przez co nie mogli oni stworzyć żadnego konstruktywnego ataku. Wszystko było wyłapywane. Bardzo fajna była też współpraca na prawym skrzydle między Jakubem Błaszczykowskim a Łukaszem Piszczkiem. Jeden wchodził i rozbijał atak, a drugi wybijał piłkę. Pod tym względem widać było dojrzałość drużyny. Nie było widać strachu czy poczucia niższości względem rywala. Dojrzeliśmy do tego, żeby walczyć o najwyższe cele.
Podczas wizyty w Paryżu spotkał się pan z synem?
- Oczywiście. Spotkaliśmy się w hotelu, choć na pewno nie były to komfortowe warunki do rozmowy. Wszędzie było dużo ochrony i policji. Karabinierzy stali przy windzie, w windzie, a nasze spotkanie odbyło się w zamkniętym pomieszczeniu, pilnowanym przez dwóch ochroniarzy. Porozmawialiśmy o sprawach rodzinnych, dalszych planach Grześka po Euro, jego zamierzeniach i celach, a także urlopie. Grzesiek zostawił też parę autografów dla kibiców z naszego regionu. Nasze spotkanie trwało przez około półtorej godziny.
W najbliższych dniach nowym trenerem Paris Saint-Germain ma zostać Unai Emery, który odszedł z Sevilli. W mediach pojawiają się spekulacje, że do Paryża ściągnie m.in. Grzegorza.
- Spekulacje transferowe były, są i zawsze będą. Na razie nie może podchodzić do nich zbyt emocjonalnie, bo żaden rozsądny klub, ani piłkarz, nie będzie podejmował tak ważnych decyzji w trakcie Euro 2016. Wiele spraw rozwiąże się po zakończeniu turnieju. Nie ma co ukrywać, że Grzegorzowi bardzo dobrze współpracowało się z Emerym. A czy trener ściągnie Grześka do PSG? Na razie nie ma takiego potwierdzenia. Wszelkie rozmowy czekają aż do zakończenia Euro.
Rozważa pan jeszcze wyjazd do Francji na mecz Polski w fazie pucharowej?
- Tak. Chętnie spędzilibyśmy tam więcej czasu w fazie grupowej, ale rozłożenie stadionów we Francji było dla nas niekorzystne. Pierwszy mecz w Nicei, skąd trzeba było jechać 1000 km do Paryża. Później trzeba by znów jechać 1000 km do Marsylii i dopiero wrócić do Polski. Myślę, że jak wygramy w 1/8 finału, to wybierzemy się jeszcze na ćwierćfinał.
Ale strefa kibica, którą zorganizował pan w Mrzeżynie, zostaje na miejscu i cały czas będzie funkcjonować?
- Tak. Mieszkańcy przyjęli i oceniają to bardzo pozytywnie. Mogą swobodnie uwolnić w niej swoje emocje. Wszystkie krzyki są dozwolone. Wszyscy w Mrzeżynie, bez względu na płeć i wiek, kibicują naszej reprezentacji.
Rozmawiał Michał Bugno
ZOBACZ WIDEO: Euro 2016. Marcin Gortat: to było dla mnie bardzo duże przeżycie