Jedni chcą go wybierać do trójki najlepszych piłkarzy reprezentacji, inni mówią że zawiódł. Opinie można mieć odmienne. Ja tam lubię, jak się ludzie różnią. Wolę to, niż wyjadanie sobie z dziubków, czym częstują nas w niektórych studiach. Gorzej, że przy tej paradyskusji o Lewandowskim (bo nie jest to dyskusja pełnosprawna) budzą się demony, buzują złe emocje, lecą obelgi i rodzi się klasyczny - wiecznie żywy - podział: kto nie idzie z nami, maszeruje przeciw nam.
W La Baule, gdzie stacjonuje reprezentacja, toczy się dyskusja w studiu Wirtualnej Polski: - Portugalczycy nie boją się krytykować Cristiano Ronaldo, a czy my się boimy krytykować Roberta Lewandowskiego? - pyta szef WP SportoweFakty Michał Kołodziejczyk. - Nie boimy się. To nie jest turniej Roberta - mówi Maciej Żurawski, były napastnik reprezentacji. I wyraża zdanie, wcale nie tak odosobnione. Podziela je wielu ludzi w Polsce, nie tylko ekspertów.
Ale i tak się zaczęło. - A co powiesz "Żuraw" jak "Lewy" ustrzeli hat-tricka ze Szwajcarią, co? - pisze jakiś napinacz znad klawiatury. Inny sadzi inwektywy i krzyczy, że to "Żuraw" zawsze zawodził w kadrze i co on tam wie, a kolejny wspiera go hasłem, że "u nas tacy Żurawscy sadzali by chłopaka na ławie, bo nie wali goudy po meczu, nie ma dziar i nie jara szlugów". Innych opinii przytaczać nie będę, bo to w dużej mierze obraza ludzkiego rozumu.
ZOBACZ WIDEO 60 sekund sportu: drugie oblicze gwiazd Euro 2016 (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
I co tu na coś takiego odpowiedzieć? To nawet nie ma co lodu do łba przykładać, bo po pierwsze nie ma do czego, a po drugie nie pomoże. Tu trzeba podawać silną farmakologię.
Grzebię się w tym tylko dlatego, żeby pokazać, jak bardzo nie umiemy ze sobą rozmawiać. Nawet o piłce. Bo te komentarze idealnie oddają ton rozmów w Polsce przed sobotnim meczem ze Szwajcarią. Nie dyskutujemy o tym, czy Robert ma dołek formy, nie zastanawiamy się głębiej, czemu superstrzelec przez 270 minut nie tylko nie strzelił gola, ale nawet nie oddał celnego strzału na bramkę rywali. Nie, to cholera zbyt trudne, wymaga poszukania przyczyn, wymaga wysiłku intelektualnego. Łatwiej wyjąc sztandary, postawić na sztorc kosy i szukać: kto swój, a kto obcy.
No, nie! Przecież wszyscy wiemy, że Robert to jest Pan Piłkarz. Mimo że jeszcze z reprezentacją nic nie osiągnął, można go śmiało wymienić w trójce największych piłkarzy w historii polskiej piłki obok Kazimierza Deyny i Zbigniewa Bońka. I to jednym tchem. Tego, że Lewandowski jest wybitny, nie kwestionuje nikt, kto nie jest indolentem.
Ale przecież, w dyskusji prowadzonej tu i teraz, nie o to chodzi. Chcemy rozmawiać o tym, w jakiej dyspozycji na Euro 2016 jest Lewandowski, a nie czy umie grać w piłkę albo czy w ogóle jest reprezentacji potrzebny. Szkoda, że nie umiemy o tym rozmawiać bez uprzedzeń.
Futbol to jest zabawa. To są oczywiście emocje, to są nerwy, to jest napięcie, czasem radość albo irytacja. Ale to nie jest narodowa krucjata, nie jest to spór o brzozę czy o Smoleńsk. Zejdźmy trochę z tych wysokich tonów, bo się za chwilę nie da w tym kraju nawet o piłce pogadać.
W Polsce i tak wiele nas dzieli. Szukajmy tego, co nas łączy. Bo przecież nie piłka, prawda?
Może zacznijmy od tego, że wszyscy kochamy Roberta. I wcale nie trzeba pokazywać, kto bardziej.
Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl