Euro 2016. La Baule. Wielka woda i wielka drużyna

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk

- Musisz rozgraniczyć tu dwa rodzaje mieszkańców. Tych, co są tu od zawsze, i przyjezdnych, jak mnie. Ci pierwsi raczej szepczą między sobą o tym całym Euro i rzekomym zgiełku, którego jednak nie ma. Mało się tym interesują. Ja bardzo i mówię o tym głośno - przekonuje.

W La Baule na stałe mieszka 17 tysięcy osób. Jednak latem, w sezonie, miasteczko zamienia się w turystyczne monstrum. - Przyjeżdżają tu wtedy turyści, ale też bogaci Francuzi na przykład z Paryża, którzy mają tu swoje letnie rezydencje. I wtedy w mieście i okolicy jest aż 300 tysięcy ludzi. To takie Cannes, tylko po drugiej stronie Francji - włącza się do rozmowy z Ann jeden z pracowników pubu.

Związki miasta z Polską są też obecne na szczytach władzy. Dziadkowie mera miasta, Yvesa Mataireau byli Polakami, nosili nazwisko Paczkowscy. Z naszego kraju przez Niemcy dotarli do Francji. Mer po meczu z Ukrainą odwiedził centrum medialne reprezentacji Polski na miejskim stadionie. Autentycznie cieszył się, że nasi grali dalej. Goszczenie drużyny odnoszącej sukces to też splendor dla miasta.

Polaków w samym La Baule jednak raczej nie ma. Są za to na przykład w pobliskim St. Nazaire. Mieści się tam stocznia, z której miesiąc przed Euro 2016 wypłynął największy statek pasażerski na świecie "Harmony of the Seas". Ta stocznia daje zatrudnienie naszym rodakom. Na przykład Szymonowi z Bielska.

- Ile już tu jestem? Za długo – odpowiada. A zaraz uściśla: - Dwa lata.

Szymona i jego kumpli często można było spotkać w La Baule, bo przyjeżdżali pod hotel polskiej kadry. To właśnie oni na samym początku niemal na środku drogi zatrzymali jadącego rowerem Zbigniewa Bońka, wstrzymali ruch, żeby z Zibim zrobić sobie zdjęcie. Udało się. Boniek nie dość, że stanął do fotografii, to jeszcze piłkę im podpisał.

To jednak sytuacje wyjątkowe. Reprezentacja Polski wybrała La Baule, bo chciała mieć ciszę i spokój. Miasto jej to zaoferowało. Nie było tu tabunu fanów koczujących pod hotelem czy na mieście polujących na piłkarzy. Dostać się tutaj to jednak spora sztuka, z Warszawy jest 2 tysiące kilometrów. Samolotem można dolecieć do Paryża, stamtąd wsiąść w pociąg TGV do Nantes. A stamtąd w lokalny pociąg. Gorzej, gdy jak na początku Euro, strajkują kolejarze albo obsługa lotniska.

Reprezentacja Polski też przebyła długą drogę. Od zespołu, który na własnym Euro był okazem bezradności i nieudolności, po drużynę, która postanowiła Francję podbić.

Polacy byli na fali. Teraz jednak z La Baule odpłynęli i w przeciwieństwie do oceanu, ich przypływu już nie będzie, na plażę nie wrócą.

Jacek Stańczyk z La Baule



Oglądaj mecze reprezentacji Polski w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×