Maciej Rybus ocenia pracę Paulo Sousy. "Mówi wiele rzeczy wprost"

Getty Images / Foto Olimpik/NurPhoto / Na zdjęciu na pierwszym planie: Maciej Rybus
Getty Images / Foto Olimpik/NurPhoto / Na zdjęciu na pierwszym planie: Maciej Rybus

Maciej Rybus opowiada o pierwszym tygodniu zgrupowania przed Euro 2020. Reprezentant Polski zwraca uwagę na zachowanie selekcjonera wobec drużyny. Mówi też, kiedy wyleczy kontuzję.

[b]

Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Jak z pana zdrowiem?[/b]

Maciej Rybus, reprezentant Polski i piłkarz Lokomotiwu Moskwa: Po finale Pucharu Rosji naderwałem mięsień czworogłowy. Dostałem kilka dni wolnego, leczyłem nogę i wziąłem udział w pierwszym, poniedziałkowym treningu na zgrupowaniu w Opalenicy. Czułem jednak dyskomfort i sztab szkoleniowy nie chciał podejmować ryzyka. Paulo Sousa mówi, żebym się nie spieszył, bo mam przygotować się do Euro. Szkoda, że tak wyszło - chciałem wystąpić w obu sparingach przed turniejem. Zwłaszcza, że grałem regularnie przez cały sezon w Lokomotiwie. 

Na pewno ominie pan wtorkowy mecz z Rosją we Wrocławiu.

Mam nadzieję, że uda mi się zagrać w drugim sparingu z Islandią (08.06 - przyp. red.). Za dwa dni powinienem wznowić trening z drużyną. Na razie ćwiczymy indywidualnie razem z Arkiem Milikiem, dwa razy dziennie. Przyznam, że lekko nie jest. Pracujemy dużo nad siłą, górnych i dolnych partii ciała. Do tego dochodzą zajęcia w basenie, treningi cardio. Nie robiliśmy tylko sprintów. W niedzielę mieliśmy już zajęcia z piłkami.

Mówi pan, że już niedługo wróci do zajęć z pełnym obciążeniem, a jak jest z Arkadiuszem Milikiem?

Nie chcę wypowiadać się za Arka, ale widząc z boku jak pracuje i jak rozwija się sytuacja - jestem optymistą, co do jego występu na Euro.

ZOBACZ WIDEO: Euro 2020. Milik wróci szybciej niż się spodziewano? "W ciągu kilku dni powinien być gotowy"


Za wami pierwszy tydzień zgrupowania w Opalenicy. Da się usłyszeć, że trener nie oszczędzał drużyny.

Chłopaki opowiadali, że zajęcia były bardzo intensywne. Zespół miał sporo gier wewnętrznych, pracował też nad wysokim pressingiem. Trenerowi zależy na wypracowaniu takiego stylu. Obserwowałem zajęcia z boku i mogę przyznać, że w oczy rzuca się wysokie tempo treningów i zaangażowanie - zawodników i sztabu. Selekcjoner pochwalił nawet chłopaków, że się nie oszczędzają i trenują bardzo dobrze.

Jak zawodnicy podchodzą do metod Paulo Sousy?

Rozmawialiśmy między sobą o treningach i każdy ma pozytywne przemyślenia. Widać, że Paulo Sousa ma ogromną wiedzę na temat piłki. Chce z nas zrobić nowoczesny zespół. Taki, który nie tylko się broni i kontratakuje, ale gra wysoko pressingiem, szybko odbiera piłkę po stracie. Podoba nam się taka perspektywa. Wcześniej, za poprzedniego selekcjonera, pomysł był podobny. Pracowaliśmy nad takim systemem, ale nie jest tak łatwo go wdrożyć. Mam jednak przeczucie, że teraz to zaskoczy i kibice będą nas wspierali nie tylko "sercem", ale również spodoba im się styl, w jakim prezentuje się drużyna.

W tygodniu ćwiczyliście taktykę. Możemy spodziewać się nowego ustawienia?

Raczej szlifujemy to, nad czym pracowaliśmy ostatnio.

Podczas sobotniego meczu wewnętrznego jeden zespół grał w systemie z trójką obrońców i wahadłowymi, drugi z czwórką defensorów.

W tygodniu mieliśmy dwie odprawy, kilka ćwiczeń taktycznych na boisku. Kontuzjowani gracze też w nich uczestniczyli. Selekcjoner tłumaczył mi, czego ode mnie wymaga na lewej obronie. Zostawałem na zajęciach drużyny i obserwowałem zza boiska, jak powinna pracować linia obrony.

Jak pan ocenia kontakt z Sousą?

Dużo rozmawiamy i cenię to sobie. Trener mówi wprost, czego ode mnie oczekuje. Mamy teraz więcej czasu, by się poznać i widać, że selekcjoner jest bardzo zaangażowany. Na pierwszym zgrupowaniu w marcu nie mieliśmy warunków. Nawet treningów nie udało się wielu przeprowadzić, bo graliśmy co trzy dni w eliminacjach MŚ 2022. W Opalenicy Paulo Sousa stara się poznać nas i nasze rodziny. Ja też czuje się spokojniej mając takie wsparcie u trenera. Selekcjoner nie robi ciśnienia i przypomina, że mam być gotowy, ale na turniej.

Sousa idzie wam też na rękę - przedłużył pobyt waszym rodzinom w Opalenicy.

Spotkało się to z dużym entuzjazmem. Niektórzy mają okazję nadrobić czas z rodzinami. Zwłaszcza zawodnicy grający za granicą, którzy przez obostrzenia, koronawirusa nie widzieli bliskich od miesięcy. Było to bardzo dołujące. Sam się o tym przekonałem. Nie mogłem swobodnie wyjechać z Rosji do rodzinnego miasta i przez długi czas nie widziałem mamy, taty i siostry. Po sezonie pojechaliśmy jednak z żoną i synem do Łowicza i zostaliśmy tam kilka dni. Niby mało, ale dało mi to energię do pracy. W Opalenicy jestem akurat sam, bo rodzina przez sprawy wizowe musiała wrócić do Moskwy. Sporo mieliśmy zamieszania po przylocie. Telefony z policji, czy jesteśmy na kwarantannie, mimo negatywnych wyników testu.

Kilku zawodników zdecydowało się nie szczepić na COVID-19, pan jest w tej grupie?

Miałem pewne obiekcje, do ostatniego dnia nie byłem zdecydowany. W ostatni wtorek rano obudziłem się i stwierdziłem, że jednak skorzystam z takiej możliwości. Doktor kadry, Jacek Jaroszewski, wytłumaczył mi pewne kwestie i stwierdził, że w końcu i tak będę się musiał zaszczepić.

Oprócz ciężkich treningów i szczepionek mieliście też sporo atrakcji.

Był występ stand-upera Piotra Szumowskiego, oglądanie filmu "Druga Połowa". W sobotę wszyscy razem obejrzeliśmy finał Ligi Mistrzów, a później udaliśmy się na koncert braci Golec na terenie ośrodka. Nie spodziewałem się, że bracia dadzą takie show. Bawiliśmy się ponad godzinę: my zawodnicy i nasze rodziny. Śpiewaliśmy, tańczyliśmy. Było naprawdę rewelacyjnie. "Bum" na braci Golec miał miejsce ponad 15 lat temu, a ich przeboje dalej wzbudzają emocje. Zrobiliśmy sobie wszyscy wspólne zdjęcie z Pawłem i Łukaszem, był też czas na rozmowy. Pozytywni i zakręceni ludzie. Świetnie, że dla nas zagrali.

We wtorek nasza reprezentacja zagra towarzysko z Rosją. Występuje pan w tym kraju ponad osiem lat, wcześniej w Tereku Grozny, obecnie w Lokomotiwie Moskwa. Rosja jest dla pana drugim domem. 

Dlatego bardzo żałuję, że nie wystąpię w tym meczu, ale kontuzjowani zawodnicy też pojadą do Wrocławia. Cieszę się, bo chciałbym spotkać się z kolegami z kadry Rosji - zapytać, jak przygotowują się do turnieju, zamienić kilka zdań z selekcjonerem Stanisławem Czerczesowem, bo dobrze się znamy. 

A żona i syn komu będą kibicować?

No właśnie, dobre pytanie. Moja żona jest Rosjanką, syn ma dwa paszporty: polski i rosyjski. Muszę chyba porozmawiać na ten temat z rodzinką przed meczem. Mam nadzieję, że Polsce.

Po tych wszystkich perypetiach zdrowotnych nadchodzi pana czas w reprezentacji?

Oj, nie chce myśleć w takich kategoriach. Jeżeli będzie mi dane, to chcę po prostu zagrać zajebisty mecz. Najlepiej, jak umiem. Niczym innym nie zaprzątam sobie głowy. Wiemy, że zawsze pompowaliśmy balon i on później pękał. Niczego nie deklarujemy, pierwszy mecz Euro jest najważniejszy.

Pierwszy sparing kadry i uwagi selekcjonera

Wielki atut Robert Lewandowskiego. Pierwsza taka sytuacja od ponad 10 lat

Źródło artykułu: