Przed nami XVI mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Wśród 24 uczestników finałów rozpoczynającego się właśnie Euro znajdują się także reprezentanci Polski. Postanowiliśmy zapytać polityków różnych frakcji o to, jak oni zapatrują się na zbliżający się turniej. Przede wszystkim jednak, jak oceniają szanse "Biało-Czerwonych".
- Serce mówi: Polska mistrzem Europy, rozum mówi: mogą być kłopoty, pierwszy mecz jak zwykle, drugi walka o awans, trzeci o honor, a na koniec piosenka "Polacy nic się nie stało" - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty były prezes PSL, Janusz Piechociński.
Pomimo iż na scenie politycznej z reguły są w opozycji do siebie, to w kwestiach kibicowskich są jednak wyjątkowo zgodni. Podobnie jak Piechociński, tak i Patryk Jaki z Solidarnej Polski, dość nieufnie podchodzi do kadry budowanej przez Paulo Sousę.
ZOBACZ WIDEO: To największy problem Polski przed Euro 2020. "Drużyna Sousy przypominała reprezentację Brzęczka"
- Pierwszy raz odkąd się interesuję piłką, bo nie pamiętam lat 70. czy 80., mamy tak silną personalnie kadrę. I tu jest kwestia trenera, czy zrobi z tego drużynę. Trzeba sobie zadać pytanie, czy te sparingi, ale także mecze eliminacji do mistrzostw świata pokazują, że z tego zbioru gwiazd udało się stworzyć zespół - według mnie na razie nie. Wciąż gramy w innym składzie, dodatkowo w ustawieniu, które jest trudne i skomplikowane, które Sousa lubi, ale widać, że ono Polakom nie leży. Trzeba jednak dostosowywać swoje wizje do możliwości, które się posiada - komentuje nasz rozmówca. - Nie ukrywam, że jak na razie mam bardzo krytyczny stosunek do tego, jak Paulo Sousa prowadzi naszą kadrę.
Najspokojniej do sprawy podchodzi natomiast Grzegorz Schetyna. Były lider Platformy Obywatelskiej wierzy jednak, że cel minimum, jakim będzie awans z grupy, zostanie osiągnięty.
- Ważny będzie pierwszy mecz. Myślę, że jest szansa awansu z grupy, pytanie, z którego miejsca, czy z drugiego czy z trzeciego. Po pandemii koronawirusa wciąż jest dużo znaków zapytania. Wszyscy będziemy mądrzejsi po pierwszym meczu. Ja bym jednak niczego nie przesądzał - ocenia polityk.
Islandia "rzuciła o glebę"
Reprezentacja Polski nie rozbudziła specjalnie nadziei kibiców w ostatnich sparingach przed turniejem. "Biało-Czerwoni" zaledwie dwukrotnie zremisowali, najpierw z Rosją 1:1, a następnie z Islandią 2:2. Te wyniki nie zachwyciły także naszych rozmówców.
Patryk Jaki ma przede wszystkim obawy o kondycję naszych piłkarzy. Sam w przeszłości trenował piłkę na niezłym poziomie, jako junior znalazł się w słynnej szkółce w Szamotułach, gdzie miał okazję grać m.in. z Jakubem Wawrzyniakiem czy Radosławem Cierzniakiem. Polityk partii Zbigniewa Ziobry z doświadczenia wie zatem, o czym mówi.
- Jako osoba, która też kiedyś grała w piłkę, zwróciłem uwagę, że nasi zawodnicy mieli ciężkie nogi, że byli przetrenowani. Boję się powtórki z Korei, gdy była dobrze poukładana drużyna, która dobrze grała w eliminacjach, gdy nad ich motoryką czuwano w klubach. Natomiast na zgrupowaniu zniszczono ich układy motoryczne, całkowicie ich przetrenowano i pamiętamy jak to się skończyło. Tego właśnie się obawiam - mówi Jaki.
Janusz Piechociński natomiast w swoim stylu, nieco z przymrużeniem oka, opisuje swoją wizję mistrzostw.
- Mój sen piłkarski był następujący - wygrywamy ze Słowacją, remisujemy w meczu walki i cudów w naszej bramce z Hiszpanią i na koniec pokonujemy po kontrach Szwedów. Śniło mi się nawet, że ja, zza linii bocznej, podaję Polakom piłkę. Mecz z Islandią jednak rzucił mną o glebę. Patrzę ze smutkiem i już wiem, że nasi piłkarze, nawet z Lewandowskim w składzie, kandydatami do mistrzostwa Europy nie są - komentuje polityk.
- Na razie póki co nie mogę powiedzieć, że ta reprezentacja jest poukładana. Zamiast ją zgrywać, Sousa ciągle coś próbował, kombinował, ciągle coś szukał. Te sparingi zostały wręcz zmaronwane. Patrząc na dotychczasową pracę Sousy trudno zatem być optymistą. Zdarzało się jednak w historii, że nie szło w sparingach, a na turnieju wszystko zaskoczyło - dodaje z kolei Jaki. - Na razie tego nie widzę, ale chciałbym, aby to na turnieju zaskoczyło. Ja jestem z natury optymistą, więc pozostaje wierzyć - podkreśla polityk Zjednoczonej Prawicy.
Francja, Francja i jeszcze raz Francja
W jednym nasi rozmówcy są jednak wyjątkowo zgodni - na pytanie o mistrza Europy, niczym jeden mąż odpowiadają - Francja. Co innego jednak, gdy chodzi o wskazanie drużyny, która ma największe szanse przeciwstawić się "Trójkolorowym". Wówczas mamy już rozrzut poglądów, dużo lepiej znany z sejmowych ław.
- Tak jak wszyscy, niewątpliwie patrzę na Francję, ale patrzę też na Włochy, które mogą być zaskoczeniem, a także jak zwykle Niemcy. I to w tej trójce widzę mistrza. Chyba, że pojawi się znów jakiś zaskakujący czarny koń niczym Dania w 1992 roku - ocenia Piechociński.
Grzegorz Schetyna z kolei nie ukrywa, że na turnieju, poza reprezentacją Polski, będzie miał także dwie inne kadry, za które mocno będzie ściskał kciuki.
- Ja zawsze kibicuje Holendrom i Anglikom, to są zespoły, z którym najbardziej sympatyzuję. Jest to piłka, którą najbardziej lubię - komentuje poseł Platformy. - Oczywiście liczyć się będą przede wszystkim Francuzi czy Niemcy. Przy Hiszpanach trzeba natomiast postawić znak zapytania - dodaje.
Jednocześnie urodzony w Opolu polityk wymienia jeden, mocno nieoczywisty zespół, do roli czarnego konia turnieju. - Myślę, że Ukraińcy też mają dobrą drużynę, to może być czarny koń, niedoceniany. Mają sporo dobrych piłkarzy, dobrze funkcjonują jako zespół, wydaje mi się, że mogą pokazać coś zaskakującego - zwraca uwagę.
- Nie ma tutaj żadnych wątpliwości. Francuzi dysponują personalnie takim zespołem, że nawet gdyby złożyli zespół z rezerwowych to byliby faworytem. Niemcy czy Hiszpania są w przebudowie, myślę, że reprezentacją, która jest w stanie nawiązać walkę z Francją jest Belgia, o ile De Bruyne wróci do pełni dyspozycji - twierdzi z kolei Patryk Jaki.
Czytaj także:
- Wielkie szaleństwo przed Euro 2020. Pula wejściówek na treningi zwiększona
- Tego jeszcze nie było. Euro 2020 to też turniej nowości